W połowie kwietnia Natalii Siwiec w końcu udało się wrócić do Polski. Ostatnie tygodnie celebrytka spędziła na rodzinnych wczasach w Meksyku i Miami. W związku z szerzącą się epidemią koronawirusa podróż powrotna do ojczyzny okazała się jednak niemożliwa. Natalia i jej bliscy zmuszeni więc byli poddać się przymusowej kwarantannie w luksusowej willi swoich przyjaciół w Miami.
Od kilkunastu dni rodzina Siwiec przebywa już w domu, gdzie w spokoju mogą dojść do siebie po długim i wyczerpującym powrocie do kraju. W piątek rano celebrytka i jej mąż gościli w Dzień Dobry TVN. W rozmowie postanowili podzielić się ze światem wrażeniami z urlopu. Mimo napotkanych trudności Natalia wciąż miło wspomina wakacje.
Było cudownie. Chciałabym tam zostać na zawsze. Wynajęliśmy sobie apartament i było cudownie. Codziennie na plaży, Mia codziennie w basenie - wspominała celebrytka.
Niestety, plany powrotu rodziny z rajskich wczasów zostały poważnie utrudnione. Dodatkowym problemem okazała się choroba dwuletniej Mii.
Mieliśmy wrócić po dwóch miesiącach. 13 marca. 11 albo 12 Mia dostała zapalenia ucha. Z dnia na dzień docierały do nas nowe informacje - wspominała Siwiec.
W dniu wyjazdu po konsultacji z lekarzem podjęliśmy decyzję, że nie możemy. Stwierdziliśmy, że może być ciężko wylecieć z Meksyku, więc polecieliśmy do Miami, do naszych przyjaciół ze Szwecji - opisywał mąż celebrytki Mariusz Raduszewski.
Znajomi przyjęli rodzinę z otwartymi ramionami.
Oni są zachwyceni. Mówią: "Dobra, zostajemy w Miami. Jutro wylatujemy do Sztokholmu". My czekamy na nich. Pojutrze mamy telefon. Nie wypuścili nas - opisał Raduszewski.
Jak przyznała Siwiec, wraz z mężem kompletnie nie planowali tak długo stacjonować u przyjaciół.
Nie planowaliśmy tam zostać. Stwierdziliśmy, że z Miami będzie nam łatwiej dostać się do Polski - wyznała Natalia.
W obliczu dalszych komplikacji znajomi pary pozwolili im przedłużyć pobyt w ich willi. Mariusz Raduszewski nie ukrywał, jak bardzo docenia ich pomoc. Sytuacja w Miami zmieniała się wówczas bardzo dynamicznie.
Mieliśmy sporo szczęścia. Tydzień później zmieniło się tak, że nie można było wynająć niczego w Miami. Dostaliśmy kartkę z całą instrukcją od policji, że w tym momencie jesteśmy zdani na siebie, bo dużo jest napadów. Musimy bardzo uważać, że jest jakaś metoda na darmowe testy na koronawirusa, która już jest powszechna. W sąsiedztwie był napad dzień wcześniej - wspominał.
Zobacz: Natalia Siwiec z mężem relacjonują "powrót z koszmarów": "Przez granicę przeszliśmy NA PIECHOTĘ"
Małżonkowie opowiedzieli również o szczegółach upragnionego powrotu do kraju.
Próbowałam kupić bilet powrotny. Okazało się, że na ten lot w Miami nie ma już miejsc, ale pokazało mi, że jest na 15 kwietnia. "Mariusz super jest lot do domu, kupuję go". Na początku kwietnia dostaliśmy informacje, że ten samolot nie poleci - opowiadała.
Okazało się, że jest szansa na lot następnego dnia. Masa ludzi pytała, jak to jest możliwe w dobie, gdy dla ludzi problemem jest wyjście do sklepu, odwiedzenie rodziny. A my po prostu sobie przelecieliśmy pół świata - dodał Mariusz.
Podczas wywiadu Siwiec przyznała, że ich pobyt na "przymusowych" wakacjach przedłużył się o ponad miesiąc. Obecnie rodzina poddaje się obowiązkowej domowej kwarantannie. Mariusz Raduszewski zapewnił jednak, że żadne z nich nie zostało zakażone koronawirusem.
W tym momencie nie jesteśmy zainfekowani, nie jesteśmy nosicielami, nikomu nie zagrażamy. Oczywiście stosujemy się do kwarantanny, którą mamy jeszcze przez 8 dni. Test wykonaliśmy, mamy negatywny - wyznał.
Po chwili do rozmowy włączyła się Mia i na oczach widzów zaczęła poprawiać mamie fryzurę.
To jest moja fryzjerka, ona mnie myje, karmi. Stałam się jej laleczką - żartowała Siwiec.
Natalia przyznał także, że jej rodzina starannie przygotowała się do telewizyjnego wystąpienia.
Bardzo się cieszymy, że ta rozmowa została przeprowadzona, bo dzisiaj się tak ładnie wyszykowaliśmy - chwaliła się Natalia.
My zawsze dużo czasu spędzamy ze sobą, od zawsze - zapewnił Raduszewski.
Doceniacie ich szczerość?