Można odnieść wrażenie, że w szczególności w ostatnich dniach debata publiczna z udziałem polskich celebrytów mocno przeniosła się na temat wiary i udziału Kościoła w jej przeżywaniu. Zdaje się, że wątek ten zaczął się od bardzo medialnych deklaracji nawróconego Modesta Amaro i jego małżonki, którzy nawet wybudowali sobie przy domu kaplicę. Temat podłapała zawiedziona Kościołem Maffashion i jakoś to dalej poszło.
Teraz do dyskusji włączyła się także Natalia Szroeder, która akurat nie słynie ze spowiadania się przed mediami, szczególnie jeśli chodzi o życie prywatne. Niemniej jednak piosenkarka uczyniła wyjątek w rozmowie z Katarzyną Burzyńską-Sychowicz z Wprost. Światopoglądową dyskusję artystka otworzyła wystawieniem oceny Telewizji Polskiej. Dano nam jasno do zrozumienia, że przynajmniej w najbliższym czasie na antenie TVP Szroeder raczej nie zobaczymy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Bardzo nie zgadzam się z tym, jakie wartości promuje ta stacja, o czym się w niej mówi i w jaki sposób się mówi. Dla mnie to, że wezmę udział w koncercie, choćby zupełnie neutralnym, choćby mówiło się podczas niego niewiele, ale 15 minut po zakończeniu mówi się już dużo więcej i to agresywnie, jest równoznaczne z tym, że ja w jakiś sposób swoją twarzą podpisuję się pod tą narracją. To dla mnie niewyobrażalne i niedopuszczalne - określiła stanowczo piosenkarka.
Gwiazda poruszyła również kwestię Kościoła katolickiego w dzisiejszej Polsce. Szroeder nie kryje, że jest rozczarowana instytucją, choć wychowano ją na wzorową katoliczkę.
Wierzę w Boga - to mi daje bardzo dużo spokoju, ale nie wierzę w instytucję Kościoła, nie lubię Kościoła, jestem zła na instytucję Kościoła i jest mi przykro i smutno w związku z jego działalnością albo brakiem reakcji. Jestem zła, bo wychowałam się w katolickiej rodzinie. Chodziliśmy do kościoła, do momentu aż dorośliśmy.