Natsu zdecydowanie przeszła długą drogę, aby dziś wciąż funkcjonować w szeroko pojętych mediach. Swego czasu musiała stawić czoła potężnemu skandalowi, jakim był wyciek jej zdjęć i filmów z kamerek dla dorosłych. Mówił o tym cały internet, a sama Karczmarczyk zdecydowała się za to publicznie przeprosić.
Natsu wraca do afery z kamerkami dla dorosłych. "Robiłam głupoty"
Wtedy wydawało się, że głośna afera może być jednocześnie końcem jej influencerskiej kariery. Nic jednak bardziej mylnego, bo dziś śledzą ją na Instagramie niemal 2 miliony osób, a od kilku tygodni pojawia się też w roli uczestniczki w 2. edycji "Królowej przetrwania". Teraz w związku z udziałem w programie przyjęła zaproszenie do podcastu TVN7 "Siódemka".
Podczas wywiadu pojawił się również wątek pamiętnego skandalu, a Natsu postanowiła podzielić się pewnymi przemyśleniami. Na początku prowadząca nawiązała do wspominanej sytuacji i zapytała, dlaczego ta zdecydowała się swego czasu przeprosić za dawne wybory.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ja nie miałam wpływu na to, że te nagrania znalazły się w internecie, ponieważ to nie ja je udostępniłam. Zostało to udostępnione w nielegalny sposób, cyberprzestępczość jest ciężka do zwalczania i tak naprawdę ciężko byłoby coś z tym zrobić. Fakt jest taki, że czułam odpowiedzialność, że muszę przeprosić, ponieważ, nie ma co ukrywać, to ja byłam na tych nagraniach - wspomina. Ja w tamtym momencie, kiedy te nagrania wyciekły, mimo że sytuacja teraz jest sprzed 10 lat, to trafiła do internetu 3-4 lata temu. I wtedy oglądała mnie duża grupa młodych osób i byłam w pewnym stopniu ich wzorem, ich idolem i może mój obraz został w tamtym momencie totalnie zatarty. Chciałam te osoby przeprosić, bo może miały o mnie inne zdanie, a okazało się, że też robiłam głupoty w przeszłości.
Natsu do dziś nie wie, kto udostępnił wspomniane zdjęcia i nagrania w internecie, ale twierdzi, że i tak nie chciała się tego wiedzieć. Teraz przestrzega inne dziewczyny, aby nie powtarzały jej błędów.
Nie miałam na to wpływu, ale też nikogo nie obwiniałam. To już jest takie wymigiwanie się z sytuacji, to już się stało, ja nie mam na to wpływu, jedyne, co mogę, to mogę pokazać skruchę, że jest mi głupio i nigdy więcej w życiu bym tego więcej nie zrobiła. I mogę ewentualnie przestrzec młode kobiety przed takim zachowaniem i to jest tyle, co mogłam w tej sytuacji zrobić.
Prowadząca zapytała także o to, jak influencerka znalazła się w takiej sytuacji. Ta twierdzi, że chciała dorównać ówczesnemu chłopakowi finansowo i "szukała szybkiej opcji zarobkowej". W efekcie miała zostać zmanipulowana.
Ja w ogóle jeszcze nigdy o tym nie mówiłam, bo jest to w jakimś stopniu wstydliwa sytuacja, raczej nie mówię o tym wszem wobec. Miałam chłopaka, który nie mieszkał w Polsce, on zarabiał całkiem sporo, ja miałam ogromny kompleks pod tym względem. Ja tak zostałam wychowana, że nigdy nie chciałam być zależna od faceta, żeby mnie utrzymywał, płacił za mnie za każdym razem. Okej, daję mu zapłacić, ale ja chcę mieć swoje pieniądze i być odpowiedzialna i niezależna. Miałam kompleks i szukałam szybkiej opcji zarobkowej. Ja wtedy byłam hostessą i pracowałam na degustacjach w supermarketach, zarabiałam 7 złotych za godzinę, takie były czasy wtedy niestety. Poszłam do agencji, która oferowała bycie hostessą, ale na targach i tam się więcej zarabiało, ale okazało się, że nie było tam takiej pracy. Była inna praca, która była mi przedstawiona w przystępny sposób dla młodej dziewczyny, byłam wtedy naiwna, zostałam zmanipulowana. Ja tę decyzję podjęłam, to nie trwało długo, bo ja tam tak naprawdę byłam kilka razy. (...) W tamtym momencie nigdy się nie spodziewałam, że mogę być kiedykolwiek popularna i że kiedyś ktoś to wyciągnie.
Jednocześnie wyznała, że do momentu skandalu nie wiedział o tym nikt poza jej chłopakiem. Choć internet niekoniecznie był po jej stronie, to zawsze mogła liczyć na wsparcie bliskich. Jak twierdzi, jej zdaniem z takiej sytuacji można wyjść z twarzą i sama zrobiła w tej sprawie wszystko, co tylko mogła.