Kilka dni temu polskimi mediami wstrząsnęła informacja o śmierci Mateusza Murańskiego. Mimo że na początku wydawało się, że to tylko "fejk", to niedługo później nie było już wątpliwości, że syn Jacka Murańskiego zmarł. "Super Express" informował, że ciało mężczyzny znaleziono w jego mieszkaniu, po tym, jak ojciec nie mógł się z nim skomentować i zaalarmował służby. Jak donosi tabloid, ustalane są okoliczności śmierci aktora z serialu "Lombard. Życie pod zastaw".
Na rezultaty sekcji zwłok będzie trzeba jeszcze trochę poczekać, ale rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gdańsku przekazała "Faktowi", że śmierć "spowodowała ostra niewydolność krążeniowo-oddechowa". Murańskiego pożegnały znane między innymi z występów w freak fightowym świecie persony, a tym razem tabloid postanowił skontaktować się z dawną wychowawczynią byłego zawodnika MMA, która niezwykle ciepło go wspomina.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dawna wychowawczyni wspomina Mateusza Murańskiego
Kobieta opowiedziała o Mateuszu ze szkolnych lat, podkreślając, że "był sympatycznym, pogodnym chłopcem".
Dał się lubić, uśmiechnięty, wesoły. Mam z nim bardzo pozytywne skojarzenia (...). Szczególnie nie wyróżniał się w swoich zainteresowaniach, ale to tak jak wszyscy chłopcy w tym wieku ciągnęli w kierunku sportu. Żadnej konkretnej dyscypliny w szkole podstawowej nie uprawiał - opowiadała w rozmowie z "Faktem" kobieta.
Była nauczycielka nie ukrywała również, że obserwowała poczynania Murańskiego w dorosłym życiu i była dumna, z tego, co udało mu się osiągnąć.
Z zainteresowaniem patrzyłam na to, co robił w dorosłym życiu. Wyjść z małego środowiska, takiego Wałcza, dostać się do serialu i osiągnąć rozgłos medialny, to jest sukces. Nie jest łatwo wydostać się z takiego małego miasta - mówiła.
Mateusz Murański w tym roku obchodziłby 29 urodziny.