Jeżeli chodzi o gwiazdy emitowanego w latach 2009-2015 serialu Glee, to w ostatnich tygodniach było głośno głównie o jednej z nich. Lea Michele znalazła się w ogniu krytyki, gdy jej byłe "koleżanki" z planu zaczęły masowo wspominać, jak wyglądała "współpraca" z aktorką. Amerykanka miała rzekomo wyzywać współpracowników od karaluchów, notorycznie okazywać pogardę czy z premedytacją bekać im w twarz...
Od zeszłej środy mówi się jednak o innej aktorce z obsady formatu. Chodzi o wcielającą się w postać Santany Lopez - Nayę Riverę. Zagraniczne media huczą od informacji na temat zaginięcia aktorki. 33-latka wybrała się z czteroletnim synem Joseyem Hollisem nad jezioro Piru w Kalifornii, gdzie wypożyczyli łódź pontonową. Niestety, pływająca w jeziorze kobieta nie wróciła na pokład. Około godziny 16 znaleziono łódź z samotnym chłopcem. Niemal od razu wszczęto poszukiwania, jednak jak dotąd aktorki nie odnaleziono. W związku z tym, jak donosi Daily Mail, Riverę uznano za zmarłą i rozpoczęto poszukiwania w celu zlokalizowania jej ciała. Oprócz policji w akcję zaangażowany jest zespół nurków i helikopter z dronem.
Naya dzieliła opiekę nad synem z byłym mężem, Ryanem Dorseyem. Para rozwiodła się w czerwcu 2018 roku po trwającej dwa lata separacji.