W ciągu ostatnich kilku lat Blanka Lipińska stała się jedną z najpopularniejszych polskich pisarek. Jej książka "365 dni", nazywana też polską wersją "50 twarzy Greya" lub "kaszubskim porno", stała się bestsellerem, a kolejne dwie części powtórzyły ten sukces.
Jak ujawniła Blanka, początkowo pisała jedynie dla przyjemności, a inspiracją było jej własne nieudane życie seksualne. Lipińska opisywała swoje fantazje i pragnienia, których nie mogła realizować z byłym partnerem. Jednocześnie Blania przyznaje, że jej książki są napisane "potocznym językiem pełnym błędów", ale zaznacza, że największą wartością jest ich "autentyczność".
Kwestią czasu było, kiedy ktoś podejmie się ekranizacji powieści Blani. Wyzwania podjęła się reżyserka Barbara Białowąs. Film "365 dni" został zmiażdżony przez krytykę, ale nie można mu odmówić tego, że stał się bardzo popularny na całym świecie.
Przypomnijmy: Blanka Lipińska chwali się sukcesem "365 dni": "To ogólnoświatowy ranking. Widzicie, kto jest na 4. MIEJSCU?"
Idąc za ciosem, Lipińska przeniosła na ekran kolejną część zatytułowaną "365 dni: Ten dzień". Premiera filmu na Netfliksie zaplanowana jest na środę, ale we wtorek ma się odbyć wirtualna "prapremiera". Na oficjalnych profilach Netflix Polska w mediach społecznościowych ukazał się właśnie najnowszy zwiastun produkcji, w którym pokazano scenę ślubu Laury Biel i Massimo Torricelliego.
Opinie internautów są podzielone.
Wszystko zerżnięte z Greya, ale w bardzo tandetnym warszawskim wydaniu. Szkoda, bo można było to zrobić lepiej; Obejrzę tylko i wyłącznie z ciekawości, bo jednak to tania wersja Greya; Nie ma to jak film gloryfikujący przemocowy związek; Ale chłam; Obejrzę ze względu na przystojniaków. Reszta mnie nie interesuje; Co za gniot; Po co tak narzekać, krytykować? Nie podoba się, nie oglądaj - piszą w komentarzach.
A Wy planujecie obejrzeć najnowsze filmowe "dzieło" Blani?