Środowy wieczór może okazać się punktem przełomowym w najnowszej historii polskiego show biznesu. Długo wyczekiwany film Sylwestra Latkowskiego "Nic się nie stało" jeszcze przed premierą był przez niektórych interpretowany jako dosadna odpowiedź na odnoszące spektakularne sukcesy filmy braci Sekielskich. Ostatecznie jednak dokument, który wyemitowała telewizyjna Jedynka, a który miał obnażyć szokujące kulisy działalności szajki pedofilów i powiązanych z nimi celebrytów, nie spełnił pokładanych w nim nadziei.
Dopiero to, co wydarzyło się po emisji filmu, wywołało prawdziwe emocje. W prowadzonej na żywo debacie Latkowski odważnie zaapelował do celebrytów, którzy mają mieć jakąś wiedzę na temat wydarzeń z sopockiego klubu.
Słowa reżysera rozpętały burzę wśród widzów i internautów, a wywołane do tablicy gwiazdy jak jeden mąż zaprzeczyły oskarżeniom, grożąc Latkowskiemu sądem.
Każdy z tych artykułów wywołał ogromne zainteresowanie także wśród Was - czytelników Pudelka. W komentarzach prześcigacie się w obnażaniu "sekretów" celebrytów i wywoływaniu nas do tablicy. Sekcja komentarzy Pudelka to mityczny twór, często żyjący własnym życiem. Chcemy Wam jednak wytłumaczyć, dlaczego tak często to, o czym otwarcie piszecie nam pod artykułami, nie pojawia się w naszych tekstach.
Trzy lata temu opublikowaliśmy na Pudelku nasz manifest, w którym zobowiązaliśmy się zawsze rozliczać celebrytów z choroby powszechnie występującej w show biznesie - hipokryzji.
Zobacz: Pudelek pozdrawia hejterów, czyli dlaczego nigdy nie przestaniemy pisać o hipokryzji
Mimo upływu lat, zmian kadrowych w redakcji i w firmie, której jesteśmy częścią, i stawianym nam przez rzeczywistość wyzwań, pozostajemy wierni tej deklaracji. Zawsze będziemy rozliczać gwiazdy z hipokryzji, kłamstw czy zwyczajnie niemądrych, nieodpowiedzialnych zachowań. Nie boimy się wejść z nimi na wojenną ścieżkę, ale musimy być pewni, że rzeczy, o których piszemy, naprawdę się wydarzyły, a my mamy na to dowody.
Sami dobrze wiecie, że raz zasiana plotka potrafi towarzyszyć człowiekowi przez lata. Kładzie się cieniem na jego karierze, relacjach z ludźmi, w końcu także na jego kondycji psychicznej. Nie jesteśmy święci - nam też zdarzało się popełniać takie błędy, sami zresztą chętnie nas z nich rozliczacie. Ale nawet stary Pudel stara się uczyć na swoich błędach - i nie popełniać ich ponownie.
Sylwester Latkowski to doświadczony gracz, prawdziwe medialne zwierzę. Dobrze wiedział, że jeśli w swoim filmie umieści oskarżenia przeciwko celebrytom wymienionym z nazwiska, bez twardych dowodów nie wyemituje go żadna telewizja. Wychodzi na to, że premedytacją poczekał więc do programu nadawanego na żywo, by w nim wytoczyć najcięższe działa. Nie zwalnia go to z odpowiedzialności za jego słowa, ale dało mu szansę na powiedzenie tego, na co nie pozwoliliby prawnicy żadnej szanującej się firmy z branży mediów w kraju.
Oskarżeni przez Latkowskiego celebryci mają pełne prawo przeciwstawić się takim publicznym atakom. Oficjalnie są niewinni, nikt niczego nie udowodnił im przed sądem. Odwiedziny popularnego klubu nie są przestępstwem, za to sugerowanie, że wiązały się one z dramatem wykorzystywanych nieletnich - już tak.
Oburzenie oskarżonych przez Latkowskiego gwiazd nie powinno nikogo dziwić. Dobre imię zdecydowanie łatwiej bowiem zniszczyć, niż je sobie zbudować. Weźmy choćby pod uwagę przypadek Radosława Majdana. Wymieniony przez reżysera "Nic się nie stało" jako jeden z bywalców Zatoki Sztuki mąż Małgorzaty Rozenek zareagował natychmiast, dając nawet Latkowskiemu kredyt zaufania i sugerując, że ten zwyczajnie się pomylił. Prawdopodobieństwo, że było właśnie tak, wcale nie jest małe. Majdan już raz został niesłusznie posądzony o bycie na bakier z prawem. Dopiero po czasie okazało się, że, owszem, chodzi o "piłkarza Radosława M.", ale winny był inny polski futbolista.
Pod artykułami o Radosławie od razu zaroiło się od komentarzy osób przekonanych o jego winie. My o nich jednak nie napiszemy - bo Majdanowi nikt niczego nie udowodnił.
W podobny sposób podeszliśmy też do sprawy krętej drogi, jaka do ogólnopolskiej popularności doprowadziła Blankę Lipińską. Samozwańcza pisarka-milionerka też pracowała w Zatoce Sztuki, a jej postać przewija się również przez dokument Latkowskiego. Choć jej spektakularny sukces może budzić podejrzliwość, to z dostępnych nam potwierdzonych materiałów nie wynika nic, co udowadniałoby sensacyjne tezy na temat Blanki.
Rozumiemy, że może to być dla Was frustrujące. My też często chcielibyśmy napisać o wielu rzeczach. W końcu żyjemy z i dla plotek. Ale jeśli plotki są tylko tym - powtarzaną przez kogoś bez żadnego poparcia w faktach informacją - my o nich nie napiszemy.
Podobnie jest z komentarzami, o których manipulowanie często nas oskarżacie. Musimy Was rozczarować - komentarze znikają, bo na bieżąco analizuje je zewnętrzny zespół moderacji, nie redakcja. Usuwane są komentarze z wulgaryzmami, pomówieniami, czy w jakikolwiek inny sposób naruszające zasady etyki. Bo to na nas spoczywa odpowiedzialność, także prawna, za to, co w nich piszecie.
Chcemy dawać Wam powody do śmiechu i chcemy szczerze pisać o tym, co dzieje się w naszym show biznesie. Nie możemy jednak pisać o tym, na co nie mamy dowodów. To także nasze zobowiązanie wobec Was. I mamy nadzieję, że nas zrozumiecie.