Ewa Minge przyzwyczaiła nas już do tego, że zabiera głos w wielu sprawach, którymi żyje opinia publiczna. Projektantka, znana ze społecznego zaangażowania, a ostatnio szycia maseczek dla szpitali, nie boi się także komentować poczynań celebrytów, co udowodniła niejednokrotnie.
Kwestią czasu był zatem jej komentarz do obrazu Sylwestra Latkowskiego. W piątek wieczorem projektantka postanowiła spełnić prośby obserwatorów i zamieściła na swoim Instagramie post na temat filmu Nic się nie stało.
Pedofilia, handel żywym towarem, stręczycielstwo i inne ohydne procedery istnieją i nie są przypisane jako cecha charakterystyczna ani do show-biznesu, ani do kościoła. Zdarzają się wszędzie, nawet pod dachem własnego domu, a katem jest rodzic - zaczęła projektantka. Czy warto o tym mówić? Trzeba! Czy warto piętnować? Tak! Ale w każdym wypadku, zanim rzucimy kamieniem, trzeba mieć dowody - zaznaczyła.
W dalszej części postu Ewa odniosła się bezpośrednio do autora dokumentu.
Mam nadzieje, że Sylwester Latkowski wywołał do tablicy ludzi z nazwiska w celu specyficznej prośby, apelu aby opowiedzieli, co widzieli... Czy widzieli - nie wiem, nie bywałam, bo ogólnie nie bywam, nie celebruję tak życia. Nie uświetniam swoją osobą żadnych takich imprez, nie jest to też mój sposób na pracę. Nie będę zabierać więc głosu w tej konkretnej sprawie. Być gdzieś to jeszcze żadna wina. Ale jeżeli takowa istnieje, to dowody, prokurator i po sprawie. Tzn. sprawa wielka ale bez domysłów, a na faktach - dodała.
Minge postanowiła również ujawnić, że pracuje pracuje nad sensacyjną książką dotyczącą handlu żywym towarem.
W grudniu postanowiłam napisać książkę, w której miesza się rzeczywistość z fikcją literacką dla bezpieczeństwa głównej bohaterki i kilku innych osób. Ale moja powieść, która jest z całą pewnością sensacyjna, opowiada o procederze handlu kobietami i nie tylko, na skale międzynarodową. Jest tam i plaża, i wielki świat, są kluby nocne, modne miejsca na mapie świata i bardzo zamożni ludzie. Jedni fajni, inni zepsuci. Są ofiary i są dobrowolni dealerzy własnego ciała czy nawet życia. Ze względu na moj zawód sporo widziałam, ale też spotkałam na swojej drodze kobietę, której doświadczenie jest rdzeniem mojej powieści. Ciężkim rdzeniem, okrutnym często, a jednak... - stwierdziła.
Na koniec postu Minge odniosła się do Zatoki Sztuki.
Takich Zatok jest na świecie mnóstwo, ale gorsze są twierdze, zarezerwowane dla najmroźniejszych tego świata i najokrutniejszych. Bywają tam i nasze krajowe wątki. Samobójstwa to cześć konsekwencji działań tych „klubików”, bo samobójstwa trzeba jeszcze dożyć. Anno wiem, że czytasz, co piszę i wiem, że czekasz na moją opowieść z kawałka naszej wspólnej drogi. Książka jest już w redakcji... Naszym obowiązkiem jest reagować ale bez samosądu! - zwróciła się do bohaterki swojej książki.
Doceniacie jej szczerość?