Od środy nie milkną echa filmu Nic się nie stało i wszystko wskazuje na to, że produkcja Sylwestra Latkowskiego jeszcze długo będzie na językach. Choć sam dokument nie wzbudził aż tak dużego zaskoczenia wśród widzów, bowiem został w głównej mierze poświęcony znanej już sprawie samobójstwa 14-letniej Anaid, znacznie ciekawiej zrobiło się podczas zorganizowanej po emisji debaty. Podczas rozmowy na żywo reżyser z imienia i nazwiska zwrócił się do niektórych celebrytów, nawołując do tego, by przyznali się do tego, co działo się w Zatoce Sztuki.
Głos w sprawie zdążyli zabrać już między innymi Radosław Majdan, Natalia Siwiec czy Blanka Lipińska. O zamieszczony za pośrednictwem instagramowego profilu komentarz pokusił się także Jarosław Bieniuk, na wstępie określając siebie jako tatę:
W związku z emisją filmu "Nic się nie stało" oświadczam, że jako ojciec czwórki dzieci zdecydowanie potępiam zachowania przedstawione w filmie Sylwestra Latkowskiego - zaczyna, by następnie odnieść się do głośnej sprawy z jego udziałem w związku z zatrzymaniem pod zarzutem podejrzenia o brutalny gwałt na modelce, Sylwii Sz.
Jestem przekonany, że rzeczywiście stałem się ofiarą niektórych osób przedstawionych w filmie - podkreśla. Stoję jednak na stanowisku, że to stosowne instytucje mające w pieczy porządek prawny, uprawnione są do oceny i rozstrzygania tych kwestii. Całą moją wiedzę, choć nie taką, jakiej oczekiwałby Sylwester Latkowski, przekazałem Prokuraturze Rejonowej w Sopocie i tamtejszemu Sądowi Rejonowemu, gdzie dochodzę swojego dobrego imienia. To jedyne instytucje, które są uprawnione, by być powiernikami moich wiadomości - czytamy w komunikacie.
Jednocześnie nie byłem świadkiem w sprawie mężczyzny określanego jako Krystek, nie miałem i nie mam żadnej wiedzy w tym zakresie. Stanowczo odcinam się od prób łączenia mojej osoby z tzw. sprawą Zatoki Sztuki - zaznacza na koniec tata Oliwii, Szymona, Jana i Kazimierza.