Brytyjska rodzina królewska z całą pewnością jest jedną z najpopularniejszych monarchii na świecie. Niektórzy royalsi traktowani są niemalże na równi z celebrytami, a prasa rozpisuje się o ich życiu prywatnym, zdarza się, że i częściej, niż o obowiązkach, które wypełniają. W ostatnich latach głośno jest przede wszystkim o księciu Harrym, który już kilka lat temu udzielił wywiadu Oprah, w którym to po raz pierwszy porządnie "obsmarował" krewnych. Później powstał jeszcze serial dokumentalny, a niedawno rudowłosy arystokrata promował swoją biografię.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Młodszy syn króla Karola III mimo rodzinnych dramatów pojawił się na koronacji ojca. Książę nie mógł jednak liczyć na żadną istotną rolę w ceremonii, a dodatkowo został posadzony... w trzecim rzędzie, co rzekomo miało mu się bardzo nie podobać. Harry swoją wizytę na Wyspach ograniczył do minimum, bo tuż po ceremonii wsiadł w podstawiony samochód i udał się na lotnisko, by wracać do Stanów Zjednoczonych.
Ukochany Zary Tindall narzekał na miejsca na koronacji
Media wielokrotnie rozpisywały się, że Harry'ego miało zaboleć to, że został posadzony niemalże na samym końcu, a teraz okazuje się, że nie tylko on był niezadowolony z miejsca, które mu przydzielono. Mike Tindall, mąż Zary Tindall, czyli córki księżniczki Anny wyjawił w podcaście "The Good, The Bad & The Rugby", że widoczność z zajmowanej przez niego pozycji była dość... ograniczona.
To niewiarygodne, że musieliśmy siedzieć tak daleko. Trochę mnie to denerwowało, bo nie mogłem wszystkiego zobaczyć. Mieliśmy jedynie telewizor, który to relacjonował. To było jedno z najgorętszych miejsc, ale wszystko działo się za rogiem ściany, której nie widzieliśmy - ubolewał.
Ukochany wnuczki królowej Elżbiety II nie ukrywał jednak, że sama możliwość wzięcia udziału w koronacji króla Karola III była dla niego zaszczytem.