W środę popołudniu Martyna Wojciechowska przekazała za pośrednictwem mediów społecznościowych, że w wieku 90 lat zmarł jej ojciec Stanisław. Pogrążona w żałobie podróżniczka poinformowała, że pogrzeb miał miejsce dzisiaj w formie prywatnej ceremonii w najbliższym gronie. Wojciechowska zaznaczyła, że ojciec, który swego czasu był kierowcą rajdowym i mechanikiem, stanowił dla niej wzór i źródło inspiracji, które ją ukształtowały.
Martyna z wyrozumiałością przyznała, że choć odczuwa obecnie ogromną tęsknotę, to odejście 90-latka traktuje jako "czas, żeby przejść na drugą stronę". 50-latka wyraziła również ubolewanie nad stratą, jaką poniosła wnuczka Stanisława, dla której po śmierci taty Wojciechowski był jedyną męską ostoją.
Nie żyje ojciec Martyny Wojciechowskiej. Zmarł w wieku 90 lat
TATKU. Mój kochany Tato Stasiu. Byłeś zawsze… Czuję wielki smutek, że już nigdy Cię nie zobaczę i nie przytulę. Choć mam 50 lat to zawsze, kiedy przyjeżdżałam do domu w Izabelinie, siadałam Ci na kolanach jak mała dziewczynka (choć przecież Cię przerosłam) i się tuliłam, a Ty gładziłeś mnie po plecach i mówiłeś, że jestem wyjątkowa i że ze wszystkim sobie poradzę. I jak bardzo mnie kochasz. A wtedy od razu się wzruszałeś i zaczynałeś płakać - pamiętasz? Choć przecież na zewnątrz byłeś twardzielem i chyba nikt Cię takiego nie znał. Surowy, czasem zero-jedynkowy, tytan pracy, zawsze musiałeś być w ruchu, coś robić. Nie do pomyślenia było żebyś się gdzieś spóźnił, albo coś zawalił. Nigdy nie chorowałeś, nie odpoczywałeś, miałeś niespożytą energię. No więc czuję smutek, żal, ale mam w sobie też dużo spokoju i myślę sobie, że to był już Twój czas, żeby przejść na drugą stronę. Że przeżyłeś 90 wspaniałych lat i potrzebowałeś już po prostu odpocząć.Czego się od Ciebie nauczyłam? Jeździć motocyklem na jednym kole, palić gumę, zmieniać klocku hamulcowe... Ale, co najważniejsze, nauczyłeś mnie jak być sobą, iść pod prąd nawet jeśli innym się to nie podobało, nauczyłeś mnie odwagi i bycia wolnym człowiekiem. To dzięki Tobie wiem, że niemożliwe nie istnieje. Pamiętam, że kiedyś potłukła się nam w domu szklanka. Mała Marysia spojrzała na odpryski szkła w kuchni i powiedziała: "Nie martw się, Dziadziuś to naprawi!" - tak bardzo wszystkie wierzyłyśmy, że jesteś wszechmocny i że zawsze dasz radę. Będzie nam Ciebie bardzo brakowało. Mi, Twojej żonie Asi, z którą spędziliście wspólne 56 lat, Marysi, dla której po śmierci Taty byłeś jedynym męskim wzorcem i opiekunem. Tatku kochany, tyle pięknej miłości po sobie tutaj zostawiłeś. Dziękuję za wszystko. M. P.S. Dziś pożegnaliśmy śp. Stasia podczas prywatnej uroczystości w gronie najbliższych. Niech spoczywa w spokoju - napisała Wojciechowska.
