Od kilku tygodni głośno jest o Violi Kołakowskiej. O dziwo nie w kontekście jej burzliwej relacji z Tomaszem Karolakiem, a w związku z jej podejściem do szalejącej niemal na całym globie pandemii. W ostatnich tygodniach celebrytka wyrosła na naczelną polską "koronasceptyczkę". W odróżnieniu od koleżanek i kolegów z branży 42-latka nie zamierza apelować o pozostanie w domu i przestrzegać przed skutkami bagatelizowania wirusa. Wręcz przeciwnie. Viola nie tylko nie jest zwolenniczką kwarantanny i obostrzeń rządu, ale uważa, że pandemia w ogóle nie istnieje.
Zdaje się, że zupełnie inne zdanie ma Karolak. Aktor, tak jak większość trzeźwo myślących osób, czuje niepokój względem wirusa, czego dowodem są ostatnie zdjęcia paparazzi. Fotoreporterzy przyłapali go w miniony weekend "uzbrojonego" w maseczkę i rękawiczki. Okazuje się, że w tym i tak nerwowym czasie 48-latkowi doszło do kolekcji kolejne zmartwienie. Po wyjściu z domu Tomek spostrzegł, że jego warty 300 tysięcy mercedes jest uszkodzony. W rozmowie z Faktem słynący z zamiłowania do luksusowych aut celebryta próbował zachować spokój:
Nic się nie stało. Po prostu musiałem zawadzić o coś, wyjeżdżając z wąskiego garażu - uspokajał.
Okazuje się, że to nie pierwszy raz, gdy beztroski aktor "przyozdabia" sobie pojazd sporym wgnieceniem:
Ja zawsze mam duże samochody i przez nieuwagę takie otarcia często się zdarzają - tłumaczy i dodaje, że zajmie się naprawą dopiero po opanowaniu pandemii:
Czekam, aż się skończy kwarantanna i wtedy zgłoszę się do warsztatu.
Myślicie, że nieustraszona Viola zajmie się sprawą szybciej?