Paulina Smaszcz, jej były mąż Maciej Kurzajewski i jego nowa ukochana Katarzyna Cichopek od kilku dni okupują czołówki rodzimych portali plotkarskich. Wszystko zaczęło się od życzeń urodzinowych dla Kasi, w których Paulina zawarła fakt wspólnego wyjazdu pary do Izraela. W obliczu wybuchu medialnego nie było już pola do manewru i w końcu przyznali, że rzeczywiście są razem.
Paulina Smaszcz ujawnia prawdę o związku Katarzyny Cichopek i Macieja Kurzajewskiego
Na tym się jednak nie skończyło, bo po pamiętnym wyznaniu, że Maciej Kurzajewski nie podarował ówczesnej żonie podobnego prezentu na 40. urodziny, Paulina Smaszcz zdobyła się jeszcze na kilka wyznań. Twierdziła na przykład, że rzekomy romans jej eksmęża i Katarzyny Cichopek narodził się ponoć podczas realizacji "Czaru par" w TVP, gdzie aktorka pojawiła się gościnnie jeszcze z mężem u boku...
Reakcje na kolejne wyznania Pauliny okazały się natomiast dość skrajne. O ile niektórzy są jej wdzięczni, że w końcu przerwała zmowę milczenia w sprawie, to niektórzy wyraźnie zarzucają jej brak klasy. W końcu po salwie krytycznych komentarzy celebrytka dość nerwowo zareagowała na takie sugestie, tytułując dwie z wojujących z nią internautek "debilką" i "zazdrośnicą".
Paulina Smaszcz o asertywności i "byciu sobą"
Do narastającej krytyki pod swoim adresem Paulina odniosła się w nowym poście, w którym pochyliła się nad tematami asertywności i życia w zgodzie ze sobą. Samozwańcza "kobieta petarda" zapewnia, że nie zamierza się dla nikogo zmieniać, a wewnętrzną siłę budowała w sobie latami. Pisze też o "mówieniu prawdy".
Warto być sobą, mówić prawdę, wierzyć we własne umiejętności i wartości. Mieć samoświadomość swoich kompetencji, edukacji, celu w życiu i priorytetów. Nie zmienię się, bo na to kim jestem, jak bardzo potrafię być niezależna, silna i twarda, nie do zabicia i pokonania pracowałam wiele lat. Nie urodziłam się silna, tylko ukształtowały mnie złe doświadczenia, które przekułam na dobre lekcje i wyciągnęłam wnioski - zaczęła.
Następnie płynnie przeszła do tematu autorskich szkoleń i zapewniła, że nie bierze do siebie każdej opinii na swój temat. Samą siebie nazywa z kolei "mistrzynią asertywności".
Jestem szczęściarą, bo właśnie takie kobiety mnie otaczają i z nimi warto pracować, tworzyć projekty i wspierać się wzajemnie gdy pada, wieje, grzmi i gdy świeci w życiu słońce. Działam, by były z siebie dumne, znały swoją wartość, podnosiły się i odradzały po upadkach i przejściach, budowały swoje szczęście i miłość na swoich własnych zasadach. Uwalniały od toksycznych relacji i destrukcyjnych sytuacji. Asertywność jest ich bronią, a ja jestem mistrzynią asertywności. Liczy się dla mnie opinia tylko osób, które cenię, podziwiam, które mnie inspirują wiedzą, szczerością i walką o swoje zdanie - wyjaśnia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Paulina Smaszcz odpowiada krytykom
Przy okazji Paulina podziękowała za wsparcie ze strony internautów i poświęciła kilka słów krytykom, którym zarzuca sianie hejtu. Jak twierdzi, "nie jest zupą pomidorową, żeby wszystkim smakować", a negatywne komentarze nie robią na niej wrażenia.
Dziękuję pięknie za setki pozytywnych wiadomości, ciepłych słów akceptacji, wsparcia, otuchy, zrozumienia i wdzięczności, które tym bardziej napędzają mnie do działania i realizowania spotkań dla kobiet, które mają wewnętrzną siłę, marzenia, cele i wiedzą, że życie mamy jedno i nigdy się nie powtórzy, dlatego warto być sobą od A do Z. Dziękuję jeszcze raz z całego serca. A ponieważ uczę reagowania na hejt, to powiem, że nie jestem zupą pomidorową, by wszystkim smakować i wolę być sobą, niż odpowiadać, pasować, schlebiać i podobać się byle komu. Byle kto, byle gdzie, byle jak mnie nie interesuje i nie zwracam na to uwagi - podsumowała.