Po wydaniu na świat wszystkich 3 części ekranizacji sagi 365 Dni i odnalezieniu nowego partnera w osobie scenografa Pawła Baryły Blanka Lipińska znacznie ograniczyła swoje uczestnictwo w show biznesie. Jak możemy się domyślać, teraz liczy dolary ze współpracy z Netfliksem i delektuje się smakiem młodej miłości. Nadal regularnie udziela się jednak na Instagramie, gdzie nierzadko urządza z fanami sesje Q&A.
W niedzielę Blanka musiała na przykład zmierzyć się z dość niewygodnym pytaniem o finanse jej partnera. Znana z zadziornego ducha Lipińska nie zignorowała wiadomości od internautki...
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Gradek ostatnio powiedziała, że jej chłop musi być bogaty, a twój? - zaciekawiła się użytkowniczka Instagrama.
Autorka serii o nieporadnej życiowo Polce, która całkowicie podporządkowuje swoje życie pod zamożnego porywacza z kaloryferem, wprost odpowiedziała, że jej obecny partner nie jest z pewnością magnatem, ale w żadnym stopniu nie umniejsza to jego licznym zaletom.
A mój nie jest. I nie bardzo interesują mnie jego pieniądze, bo mam swoje. Interesuje mnie, czy jesteśmy dopasowani i czy lubię z nim spędzać czas, czy mnie rozśmiesza i czy jest dla mnie wsparciem. A społeczne naleciałości pod tytułem: "To facet ma zarabiać na dom, wakacje, prezenty, być bogatszy"… mam głęboko w d*pie, bo nie bardzo rozumiem, czemu niby tak ma być. Bo ktoś tak powiedział? Kto i dlaczego mam żyć według jego reguł?
Jednocześnie Blanka podkreśliła asekuracyjnie, że nie próbuje swoją wypowiedzią podważyć stanowiska zajmowanego przez Gradek. Lipińska zdaje sobie bowiem sprawę, że zasobny portfel potrafi być trudnym do odparcia afrodyzjakiem.
Przypomnijmy: Justyna Gradek zdradza, jaki jest jej ideał mężczyzny: "DOBRZE ZBUDOWANY brunet". Wymagająca?
Natomiast w stu procentach rozumiem Justynę. Moje myślenie przez większość życia było podobne. W naszym społeczeństwie bezpieczeństwo definiowane jest przez kasę, tak jesteśmy wychowywani. Umówmy się, zawsze to lepiej mieć pieniądze, niż nie mieć. I taka jest prawda, którą wstydzimy się powiedzieć na głos!
Blanka dalej snuła swoje hipotezy, rozwodząc się nad tym, jak to w czysto teoretycznym założeniu zawsze wybierze się faceta zamożniejszego od biedniejszego, o ile łączą ich te same cechy i aparycja.
Gdyby dać kobiecie wybór, postawić przed nią dwóch identycznych kolesi, tylko różnicą będzie to, że jeden jest bogaty, a drugi nie - to sorry, ale żadna nie wybierze biedniejszego, skoro są identyczni, a może mieć kasę. To wartość dodana i nie ma co zakłamywać rzeczywistości. Kasa jest spoko, jeśli jest wartością dodaną, a nie sensem samym w sobie.
Zgadzacie się z Blanią?