Choć z początku kariera Izabelli Łukomskiej-Pyżalskiej zmierzała w stronę modelingu, piękna poznanianka zrezygnowała z realizowania tej ścieżki, zamiast tego wykorzystując w praktyce swój talent do zarządzania biznesami. W ciągu kilkunastu lat prezeska agencji hostess, firmy deweloperskiej oraz klubu piłkarskiego dorobiła się sporej fortuny, a co za tym idzie, drogich dóbr materialnych, w tym samochodów.
Niestety, informacja o posiadanych przez Łukomską-Pyżalską autach dotarła do poznańskich złodziei, którzy, jak twierdzi bizneswoman, 11 lutego wdarli się do jej posiadłości, kradnąc Porsche Cayenne i Mercedesa G AMG 63, których łączna wartość przekracza 2 miliony złotych.
Na szczęście (?) dla pokrzywdzonej kobiety sprawą zainteresował się stojący na czele detektywów bez licencji Krzysztof Rutkowski, który hobbystycznie zajmuje się rozwiązywaniem zagadek kryminalnych. Szpieg-amator ma na swoim koncie wiele niebezpiecznych misji, którymi nie jest w stanie pochwalić się nawet sam James Bond. Nieustraszony Rutkowski włączył się m.in. w pamiętną akcję poszukiwawczą grasującego pod Warszawą pytona. Do "osiągnięć" pseudodetektywa zaliczyć można również prowadzenie w rankingu Żenady Roku, a przypomnijmy, że jest dopiero luty...
Najwidoczniej jednak Rutkowskiego nie tak łatwo speszyć, ponieważ instagramowe kontro detektywa-celebryty tętni życiem, a on sam aktywnie działa na polu kryminalnym, dlatego też nie omieszkał wyciągnąć pomocnej dłoni do poszkodowanej Łukomskiej-Pyżalskiej. Post ze wszystkimi konkretami dotyczącymi skradzionych pojazdów pojawił się na profilu mężczyzny już niecały dzień po włamaniu. Zawarto w nim szczegóły godziny i miejsca kradzieży oraz informacje o nagrodzie pieniężnej w wysokości 100 tysięcy złotych przewidzianej dla osoby, która jest w stanie udzielić "skutecznych informacji".
Myślicie, że w obawie przed stanięciem twarzą w twarz ze szpiegiem Rutkowskim złodzieje sami zwrócą skradzione samochody?