Gdy 6 października 2018 roku syn znanego muzyka disco polo stawał na ślubnym kobiercu z poznaną rok wcześniej Eweliną z Russocic, nikt nie spodziewał się, że zaledwie dwa lata później będziemy świadkami gigantycznej batalii sądowej byłych już małżonków i (wyjątkowo obrzydliwego) publicznego prania brudów. Daniel Martyniuk dołożył wszelkich starań, żeby zszargać dobre imię matki swojej córki na oczach milionów Polaków, w czym pomogła mu zresztą własna rodzicielka. Tym sposobem mieliśmy okazję poznać wszelkie, nawet te najbardziej intymne szczegóły pożycia małżeńskiego słynnego patocelebryty, co - wnioskując po zachowaniu Daniela - wciąż sprawia mu ogromną satysfakcję.
Choć sprawa rozwodowa zakończyła się dwa tygodnie temu, wszystko wskazuje na to, że rozkręcona przez Martyniuków "drama" nie skończy się jeszcze długo. Do niedawna Danuta broniła syna niczym lwica, jednak ostatnio nawet ona straciła do niego cierpliwość, o czym dała znać w rozmowie z Twoim Imperium. 52-latka przyznała, że przez niesforną pociechę musi brać antydepresanty, przy okazji oskarżając syna o to, że nigdy nie był stały w uczuciach i źle traktował swoje partnerki.
Jako że Martyniuk junior kieruje się zasadą "nieważne co mówią, ważne, żeby mówili", 31-latek udzielił właśnie kolejnego wywiadu, w którym udaje mu się przekroczyć kolejne granice żenady. Rozmowa z Super Expressem rozpoczęła się od pytania, czy Daniel sądzi, że Ewelina z Russocic dobrze się sprawowała w roli małżonki. Trzeba przyznać, że jego odpowiedź budzi przerażenie.
Nie, ona nie była żadną żoną - stwierdził. Nie gotowała nawet obiadów, bo nie potrafi gotować. To jest totalne beztalencie. W każdej dziedzinie życia. Nawet ledwo liceum skończyła na samych dwójkach. Niech się pochwali świadectwem z Turku (śmiech).
Ojciec małej Laury uznał, że został zmanipulowany przez byłą "ukochaną", która, jeszcze zanim stanęli na ślubnym kobiercu, nie chciała mieć z nim nic wspólnego.
Odcięła się, jak tylko zaszła w ciążę. Tylko chciała mnie udobruchać na wesele. Miesiąc czasu była miła, ale i tak jak przyjechała do mnie, to miesiąc czasu przeleżała. Udawała zapalenie wyrostka, albo woreczka żółciowego, żeby większość czasu przeleżeć w szpitalu. Ze szpitala wyszła dwa dni przed ślubem... To nie było małżeństwo. Ja w ogóle nie chciałem wchodzić do kościoła. Po tym związku to tylko kupa nerwów i wstydu została.
Dziennikarz chciał też wiedzieć, jakim cudem jego rozmówcy zasądzono alimenty w sumie na 3200 zł, skoro nie pracuje i nie wykazuje dochodów. Po dłuższym zastanowieniu Daniel z rozbrajającą szczerością uznał, że "3200 to nie majątek".
Sam się dziwię. Może dlatego, że sąd wie, że mój ojciec nie jest biedny i liczą, że będzie za mnie płacić. 3200 to nie majątek. Spodziewali się znacznie więcej, więc pewnie są mocno rozczarowani, bo nie dostaną żadnych milionów.
Na koniec padło pytanie, dlaczego Martyniuk przegrał swój rozwód walkowerem. Jego odpowiedź chyba nikogo nie zdziwi - zwyciężyło lenistwo.
Nie chciało mi się walczyć. Oboje ponosimy winę za rozpad związku, bo nie powinniśmy w ogóle brać ślubu. Potem naprawdę się starałem i moi rodzice nam pomagali, ale nie wyszło. Nie czuję się winny. Wziąłem na siebie winę, żeby jak najszybciej się rozwieść i uwolnić od Eweliny i jej toksycznych rodziców. Nie chciałem, by sam rozwód ciągnął się latami - zakończył.
Nadążacie jeszcze nad tą "patotelenowelą"?