Nina Terentiew została okrzyknięta przed laty mianem "carycy telewizji" i trzeba przyznać, że ciężko zapracowała sobie na ten tytuł. Po niespełna 10 latach pracy w TVP zaczęła wspinać się po kolejnych szczeblach, obejmując coraz wyższe stanowiska kierownicze, aż wreszcie w 1998 r. awansowała na stanowisko dyrektor programowej.
Jej przejście do Polsatu do dziś uznawane jest za jeden z najgłośniejszych transferów w historii polskiej telewizji. Terentiew przez prawie 16 lat decydowała o ściąganiu nowych formatów z zagranicy i wprowadzaniu na antenę nieopatrzonych jeszcze twarzy, w ten sposób poszerzając swój "dwór", jak nazywano współpracowników z jej najbliższego otoczenia. Choć wciąż zasiada w radzie nadzorczej stacji i odpowiada za ofertę ważnych wydarzeń, tj. festiwale czy koncerty sylwestrowe, ma teraz zdecydowanie więcej czasu dla siebie i swoich najbliższych.
Nina Terentiew przedkładała pracę nad życie rodzinne
Nina Terentiew była dwukrotnie zamężna. Z pierwszego małżeństwa z dziennikarzem i publicystą Robertem Terentiewem doczekała się narodzin syna Huberta. Z eksmężem wciąż utrzymuje ciepłe relacje, podkreślając, że mogą na siebie liczyć w każdej sytuacji. Nigdy jednak nie marzyła o posiadaniu dużej rodziny.
Nie zdecydowałam się na kolejne dziecko. Nie miałam czasu na macierzyństwo, nie było ono moim priorytetem - tłumaczyła w jednym z wywiadów.
Nina Terentiew nazwała niegdyś syna "mężczyzną swojego życia". Mimo ogromnych możliwości nie fascynował go kolorowy świat mediów. Obrał własny kierunek drogi zawodowej, dzięki czemu dziś jest właścicielem kancelarii prawniczej. Prywatnie spełnia się jako ojciec 11-letniego Stanisława i 9-letniej Jadwigi, będących oczkiem w głowie ich słynnej babci. Z biegiem lat jej relacja z Hubertem coraz bardziej się pogłębiała.
Byłam jego mamą, ale zawsze miałam w nim wielkie oparcie. OK. Dobrze. Powiem szczerze. Czasami bywał moim tatą. Zawsze był ze mną. I zawsze był najważniejszy w moim życiu. Jest pewna zasada wychowawcza, która mówi, że nie powinno się dziecka wciągać w swoje życie osobiste. Nie respektowałam jej. Ktoś tak mądrze napisał, że dzieci to są dorośli, tylko trochę mniejsi. Hubert, nawet jak był nastolatkiem, mówił czasem: "Nie płacz, mama, to wszystko głupstwa. To minie i będzie dobrze". To mi pomagało odnaleźć równowagę. (...) Do dziś, gdy łapie mnie chandra, gdy nie umiem poradzić sobie z jakimś problemem, dzwonię: "Hubert, musisz natychmiast przyjechać". "O - żartuje Hubert - mamy kłopoty. Umieramy, świat się nam wali". Przyjeżdża, pomaga poukładać mi świat. I właściwie po godzinie już się z tego śmiejemy. Dobrze jest mieć syna, prawda? - zapytała retorycznie w rozmowie z "Vivą!" w 2009 r.
Po zakończeniu pierwszego małżeństwa Nina Terentiew związała się ze starszym od siebie o 6 lat Tadeuszem Kraśko. Zbieżność nazwisk ze znanym dziennikarzem nie jest przypadkowa. Mężczyzna był ojcem Piotra Kraśki, co oznacza, że przez kilka lat "caryca telewizji" była macochą dla jednego z najpopularniejszych prezenterów informacyjnych w Polsce. Nigdy nie zdecydowała się upublicznić powodów ich rozwodu. Na korytarzach mówiło się jednak, że w przeciwieństwie do Roberta Terentiewa, z drugim mężem nie utrzymywała później żadnych kontaktów.
Kończąca dziś 79 lat ikona świata mediów prowadziła niezwykle barwne życie towarzyskie, którym mogłaby obdarować wiele innych osób. Mimo braku mężczyzny u swojego boku nigdy nie odczuła z tego powodu osamotnienia czy pustki. Mało tego, mówi o sobie, że "jest kobietą zamężną", podkreślając z należytym sobie poczuciem humoru, że jej mężem jest... Polsat.
Samotny wieczór w domu to créme de la créme. Pies mnie grzeje, ja oglądam dobry film na VOD. Nie czytam scenariuszy, nikt nie chce wpaść na wino. Duży luksus - podkreśliła.