Gosia Andrzejewicz i Elżbieta Zapendowska od początku niespecjalnie się dogadywały. Wymagająca trenerka wokalna nigdy nie gryzła się w język, oceniając poziom polskiej rozrywki, a kariera Gosi zdawała się ją drażnić w sposób nader natarczywy. Z początku Zapendowska twierdziła, że Andrzejewicz w ogóle nie ma warunków do wykonywania zawodu. Później oznajmiła jednak, że wokal jest niczego sobie, ale nie może za to zdzierżyć "przezierającej z jej spojrzenia głupoty".
Temat konfliktu między paniami wrócił na tapetę przy okazji najnowszego wywiadu Gosi Andrzejewicz z Plejadą. Showmanka wyjawiła w nim, że nie utrzymuje kontaktu z Elżbietą Zapendwoską od czasu ich głośnego konfliktu. Wspomniała też, jak wyglądały warsztaty, na których to pani Elżbieta miała zachwycać się barwą jej głosu.
Od tamtego czasu nie miałam z nią żadnego kontaktu. Jedyny kontakt z tą panią miałam w czasie, gdy byłam nastolatką i pojechałam na warsztaty wokalne, gdzie uczyła śpiewu. Wtedy mnie bardzo chwaliła na tych warsztatach, dała mi najtrudniejszą piosenkę do zaśpiewania, bo stwierdziła, że sobie z tą piosenką poradzę. Chwaliła mnie, dała swój numer telefonu. Generalnie rzecz biorąc, byłam bardzo zadowolona z tego kontaktu. Ja mam dobre wspomnienia, ona mnie może nawet nie pamięta. Później taki kontakt "wirtualny" odbył się w ten sposób, że przeczytałam o sobie, że chyba nie umiem śpiewać. Byłam zdziwiona, bo przecież ta pani mnie chwaliła i byłam jej ulubioną wokalistką na warsztatach, a dwa lata później, gdy jeszcze lepiej śpiewałam, bo się kształciłam, to czytałam, że nie umiem śpiewać. Pomyślałam, że coś tu nie gra... - wspomina Andrzejewicz w rozmowie z Plejadą.
36-letnia obecnie wokalistka nadmieniła, że wówczas bardzo zabolały ją słowa Zapendowskiej. Zapewnia, że dzisiaj, jako już nieco bardziej zaprawiona w bojach celebrytka, zignorowałaby najpewniej tego typu przytyki.
Jako młoda wokalistka poczułam się bardzo urażona tymi słowami, ale może nie powinnam? Teraz bym na to nie zareagowała, ale na początku kariery przejmujesz się wszystkim. Jak pisano na temat wyglądu, to olewałam to, ale jako wokalistka zawsze pilnowałam, by mieć dobry warsztat wokalny. I nagle czytam o sobie najgorszą rzecz, jaką można powiedzieć o wokalistce, to było mi bardzo przykro, bo całe życie poświęciłam na to, by się uczyć. Teraz mam inne podejście: przejmuję się ocenami osób, których zdanie sobie cenię i które faktycznie mają jakąś merytoryczną wartość i wprowadzają coś dobrego do mojego życia. Nie chcę przez to powiedzieć, że super śpiewam, bo uważam, że całe życie trzeba się uczyć śpiewania. Ale nawet teraz, jak ktoś mi powie, że coś zrobiłam źle, to wyciągam wniosek i staram się tak długo ćwiczyć, by nie popełniać już tego błędu. Powinnam uznać [słowa Zapendowskiej] nie jako konstruktywną krytykę, tylko opinię, do której każdy ma prawo. Nie powinnam się przejmować, ale się przejęłam i napisałam piosenkę "Siła marzeń" - mówi piosenkarka.
Wierzycie, że Zapendowska i Andrzejewicz dostaną jeszcze od losu szansę na wyjaśnienie dawnego zatargu?