Wielu osobom ta teza może się nie spodobać, jednak dla niektórych obserwatorów rodzimego show biznesu Marta Linkiewicz jest polskim odpowiednikiem Kim Kardashian. Obie panie zawdzięczają swoje kariery głośnym podbojom seksualnym - w przypadku Kim była to słynna taśma, w przypadku Marty zaś wesoły autobus. Obie także w odpowiednim momencie zafundowały sobie gruntowną metamorfozę, zapewniając sobie tym samym jeszcze większy rozgłos.
Linki Master skupia się obecnie na przygotowaniach do nadchodzącej wielkimi krokami edycji Fame MMA, na której zawalczy z Luxurią Astaroth vel Zusje, a w międzyczasie wzięło jej się na wspominki. W trakcie środowego Q&A na Instagramie fani Linkiewicz, przerażeni najwyraźniej perspektywą zbliżającej się matury, zaczęli wypytywać ją o to, jak sama poradziła sobie w liceum. Odpowiedź patocelebrytki była zaskakująco szczera i - można by wręcz rzec - rozczulająca.
Miałam problem z docieraniem do szkoły. Nie zdałam raz w pierwszej lub drugiej liceum. Potem chciałam się ogarnąć - dobrze mi to szło, miałam dobre oceny i zależało mi na tym, bo wiedziałam, że mam maturę, którą muszę zdać. Po sytuacji z autokarem zostałam wyrzucona na bruk i świat mi się wtedy zawalił. Zostałam sama bez pomocy psychologa i jak mi się wtedy mogło wydawać bez szkoły i matury. Zebrałam się do kupy i dokończyłam edukację, ale łatwo nie było. (…) Staram się niczego nie żałować, wolę myśleć, że coś było dla mnie cenną lekcją - czytamy na profilu idolki nastolatek.
Myślicie, że jesteśmy właśnie świadkami dopełniania się transformacji Marty i już niedługo zobaczymy ją w całkiem innej, dojrzalszej odsłonie?