Budda jest przede wszystkim znany z działalności na YouTubie, która wzbudza raczej pozytywne emocje. Influencer rozdaje pieniądze, samochody i stara się utrzymywać bardzo dobre relacje z widzami. Oprócz tego współpracuje z innymi twórcami i markami, ale tylko jedna z nich odbiła się tak szerokim medialnym echem. Chodzi o MGP Garage.
Swego czasu Kamil Labudda współpracował z Bartłomiejem Glinkowskim, który w latach 2011-2012 prowadził myjnię samochodową. Budda pomógł mu w wypromowaniu innego projektu, MGP Rent, który został szczegółowo omówiony w najnowszym materiale Szalonego Reportera.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przestępcza przeszłość Bartłomieja Glinkowskiego
Sam Bartłomiej Glinkowski ma za sobą przestępczą przeszłość. W czasach działalności myjni okradał klientów z aut w sprytny sposób. Jak udało się ustalić policji w Gliwicach, wraz ze wspólnikami dorabiali piloty do samochodów i podkładali GPS-y, aby obserwować obiekty kradzieży. Łącznie miało ich być około 300. Ostatecznie trafił na miesiąc do aresztu, z którego został zwolniony po tym, jak podjął współpracę ze służbami i ujawnił działania kolegów po fachu. Niektórzy z nich otrzymali wyroki nawet 12 lat pozbawienia wolności.
Pan Bartek G. napisał list z prośbą do pana prokuratora, po czym poszedł na współpracę, "sprzedając" kolegów po fachu. Współpraca ta miała dla niego bardzo korzystny rozwój sytuacji, ponieważ pozwoliła mu uniknąć konsekwencji, uniknąć więzienia - wyjaśnia Artur Taki w materiale Szalonego Reportera.
Afera z MGP Rent
Artur Taki opublikował stare wiadomości z kanału nadawczego Bartłomieja Glinkowskiego. Twierdził w nich że po wyjściu z więzienia nie podejmował się kradzieży i żałuje tego, co robił w przeszłości. Pojawiające się doniesienia o działalności przestępczej nazywał "pomówieniami". Okazuje się, że również jego projekt pod szyldem MGP, który promowano w 2021 roku, pozostawia wiele do życzenia. Podejmował on działalność z franczyzobiorcami, którzy po wpłaceniu 10 tys. zł, zapewnieniu biura, terenu oraz 2-3 sportowych samochodów mogli dołączyć do biznesu. Resztę floty Glinkowski miał uzupełnić własnymi autami. Wpłaty odbywały się za pomocą gotówki, tak aby uniknąć podatku, o czym miał informować niejaki Mateusz C. Tak miały brzmieć niektóre wiadomości głosowe.
Nie wiem, czy się jasno wyraziłem. Bo tam jest kwota 10 tys. zł netto, więc jeżeli wystawimy fakturę, no to wiadomo, będzie 1230 zł z VAT. Więc faktycznie, czy chcesz tę fakturę, czy nie? Bo możemy zrobić tak, że na umowie rezerwacyjnej usuniemy tę wpłatę, czyli podpiszemy sobie umowę rezerwacyjną. Oryginalnie na tej umowie rezerwacyjnej jest 10 tys. zł i możemy po prostu usunąć podpunkt. Wtedy się rozliczamy gotówką. Nie trzeba się fakturować - miała brzmieć wiadomość głosowa.
Ze screenów wiadomości na grupie "Oszukani przez MGP" dowiadujemy się, że osoby chcące podjąć się współpracy z Bartłomiejem Glinkowskim zostały oszukane na łącznie ponad 100 tys. zł. Kwota ponoć nie została nikomu zwrócona, a żaden oddział MGP Garage nie powstał.
Co więcej, Bartłomiej Glinkowski prowadził wypożyczalnie samochodów we Francji, podobną do tej, która miała powstać w Polsce. Okazuje się, że po wstawieniu pojazdów za granicę, ślad po nich ginął, a właściciele nie mogli ich odzyskać. Na własną rękę udawali się do Francji i mieli zastawać auta rozłożone "na części" na policyjnych parkingach.
Często jest tak, że te auta faktycznie, okazuje się, że gdzieś tam stoją, czy na parkingach policyjnych, czy gdzieś tam rozbite mocno. Ludzie już są wściekli, po to auto po prostu jadą. (...) To auto niestety nawet po kilku dniach czy miesiącu jest w stanie agonalnym, rozbite czy gdzieś faktycznie na parkingu policyjnym. I co? I on się później nie interesuje. Ma to po prostu w nosie - tłumaczy Szalony Reporter.
Co Budda ma wspólnego z aferą MGP?
Budda współpracował z Bartłomiejem Glinkowskim, którego ponoć nazywał swoim wspólnikiem. Pomógł mu nawet w wypromowaniu projektu i wielokrotnie występowali razem na filmach. We własnych materiałach według oszukanych franczyzobiorców miał przekierowywać na profile MGP Rent. Niestety, nikt nie posiada zrzutów ekranu tamtejszych relacji. Warto podkreślić, że Kamil Labudda nie mówił, że sam jest uczestnikiem bądź wspólnikiem projektu.
Na Instagramie Budda to promował. Ja zadzwoniłem do Mateusza Ciurusa. (...) Budda chyba udostępnił gdzieś jego numer. Na pewno oznaczał, bo ja nigdy nie wiedziałem o czymś takim jak MGP i dowiedziałem się tak jak większość. Budda ten temat nakręcił - ujawnia jeden z oszukanych.
Na drugim spotkaniu franczyzobiorców można było zobaczyć Lamborghini Huracan Twin Liberty Walk, czyli jedyny tak bardzo przerobiony model w Polsce. W późniejszym czasie ponoć miał je otrzymać Budda, w zamian za poprowadzenie loterii na żółte Audi RS4. O tym konkursie mówił we własnych materiałach, zapewniając o uczciwości. Warto przypomnieć, że rozdanie faktycznie się odbyło.