Nie odkryjemy chyba Ameryki, gdy napiszemy, że Polska nie umie w Eurowizję i kropka. W tej dziecięcej idzie nam nieźle, ale w dorosłej nikt nawet nie zbliżył się do wyniku Edyty Górniak, a minęło 30 lat. Czy to dlatego, że sami siebie traktujemy zbyt serio i nagminnie popełniamy te same błędy? Pewnie tak. I niestety dlatego jeśli już ktoś się śmieje, to zazwyczaj nie z nami, a z nas.
Przypomnijmy: Eurowizja 2023. Internauci kpią z efektów specjalnych podczas występu Blanki: "Doświadczyłam OBJAWIENIA BEJBY"
Nasi reprezentanci siłują się z eurowizyjną sceną już od trzech dekad i tylko kilkoro z nich wsławiło się czymś wartym zapamiętania. Niestety chodzi głównie o ubijanie masła przez ekipę Donatana i Cleo, ale już się tego nie wyprzemy. O niektórych występach za to mało kto dziś pamięta i to z różnych powodów. Czy warto w ogóle zaprzątać sobie nimi głowę? Przekonajmy się.
Rok 2005. Piosenka, o którą nikt nie prosił i Gosia Andrzejewicz z akordeonem
Na początek cofnijmy się o 19 lat. To wtedy wewnętrzna komisja Telewizji Polskiej w wyniku burzy mózgów uznała za genialny pomysł, aby to Ivan Komarenko i jego ekipa wybrali się po eurowizyjne trofeum. Najwyraźniej uznano, że takim muzycznym brylantem warto podzielić się z resztą Europy. Pytanie tylko, czy publiczność dałaby im podobny kredyt zaufania w wyniku publicznych preselekcji? Tego się już nie dowiemy, ale mamy pewne podejrzenia.
Ivan i koledzy nie zamierzali się poddać bez walki. Zabrali ze sobą stroje, rozentuzjazmowane tancerki, a nawet Gosię Andrzejewicz z akordeonem. Z jednej strony mieliśmy więc wszystko, a z drugiej w sumie nic, co dawałoby nam jakiekolwiek szanse na zwycięstwo. Wynik był więc jasny, a jeśli ktoś miał wątpliwości, to brak awansu do finału był chyba tego najczytelniejszym dowodem.
Rok 1998. Pojechali podbić Eurowizję, miesiąc później się rozpadli
Kojarzycie zespół Sixteen? Nie musicie odpowiadać. A wiedzieliście, że też reprezentowali nas na Eurowizji? Udało im się nawet zająć 17. miejsce w finale, ale nie organizowano wtedy półfinału, więc w sumie wystarczyło tylko przyjechać i wystąpić. O największe hity grupy nawet nie będziemy Was pytać - w końcu też na pewno je znacie, z eurowizyjnym "To takie proste" na czele.
Jeżeli byliście ciekawi, co było dalej, to miesiąc po Eurowizji formacja przestała istnieć, a świat mediów zyskał nową solistkę - Renatę Dąbkowską. Powodem miała być śmierć lidera i kompozytora grupy. Reszta ekipy, już bez dotychczasowej wokalistki, przechrzciła się na Seventeen, a potem jeszcze na Sixteen-Seventeen. O to, czy kojarzycie zespół Seventeen już nie będziemy pytać.
Rok 2011. Polska w końcu pierwsza. Szkoda, że od końca
O eurowizyjnym epizodzie Magdaleny Tul można chyba powiedzieć tylko tyle, że faktycznie się odbył. Występowaliśmy wtedy jako pierwsi, więc szybko mieliśmy sprawę z głowy - podobnie jak widzowie i jury, którzy po prostu na nas nie zagłosowali. Było trochę chodzenia po scenie, światła i sensowny wokal, ale całość można niestety podsumować jednym słowem: nuda.
W efekcie trzeci rok z rzędu nie weszliśmy do finału i w końcu byliśmy pierwsi, ale niestety od końca, bo zajęliśmy w półfinale ostatnie, 19. miejsce. W latach 2012-2013 szło nam za to dużo lepiej - głównie dlatego, że na Eurowizję po prostu nie pojechaliśmy.
Rok 2009. Lidia Kopania "nie chce odejść". Mocno wzięła to sobie do serca
Teraz przenieśmy się na eurowizyjną scenę w roku 2009, gdy muzyczną rywalizację uświetniła swoją obecnością Lidia Kopania. Tu raczej nie mamy się czego wstydzić: ot kobieta zaśpiewała na środku sceny, a za nią robiła wygibasy dwójka tancerzy. Największym grzechem było to, że występ był mało charakterystyczny, a więc w natłoku fajerwerków zwyczajnie niezapamiętywalny.
Ostatecznie nie dostała się nawet do finału, ale porażką się nie zraziła i - nawiązując do tytułu jej eurowizyjnej propozycji - nie chciała odejść. W 2022 roku zgłosiła się do preselekcji z nową piosenką i zdecydowanie przestała być niezapamiętywalna. Nie wiemy tylko, czy aby na pewno chciała to rozegrać w ten sposób. Może następnym razem trzeba po prostu postawić na "joke entry"?
Rok 1997. Anna Maria Jopek zaśpiewała. I tyle, można się rozejść
Anna Maria Jopek raczej nie jest pierwszą wokalistką, która przychodzi ludziom do głowy, kiedy myślą o Eurowizji. W sumie trudno się dziwić, ale od debiutu Edyty aż do 2003 roku to ona miała drugą najwyższą pozycję w historii naszego kraju, bo wyśpiewała sobie 11. miejsce. Pojechała, zaśpiewała i wróciła - tu akurat nie mamy specjalnych powodów do wstydu.
Show był dokładnie taki, jak się spodziewacie. Wyobraźcie sobie, że na scenę wychodzi kobieta, która dobrze śpiewa, a za nią stoją muzycy i chórki. Brzmi, jak większość występów, o których słyszeliście? No właśnie. Warto natomiast wspomnieć, że była wtedy kontuzjowana, bo przed wyjazdem na Eurowizję złamała nogę podczas kręcenia teledysku i na scenie zamaskowała to długą suknią.
Rok 2007. The Jet Set zapraszają na imprezę, ale nikt nie przyszedł
Teraz lądujemy w 2007 roku. Wtedy na Eurowizję wysłaliśmy nieistniejący już zespół The Jet Set, któremu widzowie dali zielone światło podczas preselekcji. O to, czy było warto, należałoby zapytać dziś samych głosujących. Miało być światowo i wszyscy wiemy, jak się skończyło. Nie pomogły stroje rodem z Moulin Rouge i srebrna klatka, bo Europa powiedziała "Time to Party" wyraźne "nie" i skończyła się impreza.
Rok 1996. "To Kasia Kowalska była na Eurowizji?!", pytają
Na wstępie od razu odpowiadamy na pytanie z tytułu - tak, była. I wcale nie pojechała tam z którymś z hitów, które przychodzą Wam do głowy jako pierwsze. Europy nie zawojowała, bo zajęła 15. miejsce, ale ponoć liczą się chęci. Nie pomogło nawet nagranie z ówczesnym prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim, które puszczono przed występem.
Kowalska była trzecią po Górniak i Steczkowskiej reprezentantką Polski na Eurowizji. Chciałoby się napisać, że wtedy Polska dopiero raczkowała w eurowizyjnym uniwersum, ale w obliczu naszych osiągnięć ten 30-letni dziś bobas chyba nadal nie nauczył się jeszcze chodzić. Sam występ nie był szczególnie żywiołowy, ale podejrzewamy, że nikt też wtedy tego od Kasi nie oczekiwał.