Jeśli chodzi o obsługę Instagrama, Agnieszka Hyży wierzy w bezpośrednie podejście i ustanowienie możliwie jak najbliższego kontaktu z fanami. Dziennikarka żywo angażuje się w wymianę zdań z internetową społecznością, co oczywiście owocuje większym zainteresowaniem ze strony internautów, ale też może prowadzić do niezręcznych sytuacji, jak to miało miejsce chociażby w miniony weekend.
W otwartej przez Hyży sesji Q&A pojawiły się pytania o choroby dzieci, przygotowania do świąt i zarządzanie biznesem w czasach kryzysu. Jedna z fanek zapragnęła natomiast dowiedzieć się, jak Agnieszka "uwiodła swego obecnego partnera", mając na myśli oczywiście Grzegorza Hyżego. Pytanie wybiło prezenterkę z pantałyku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
A może on uwiódł mnie? Co za pytanie… Po pierwsze, to nie jest "mój obecny partner", tylko od blisko 8 lat mąż i ojciec mojego dziecka. Po drugie, to nie szkoła uwodzenia. Jak spotykają się ludzie po przejściach, z dziećmi, to nade wszystko myśli się właśnie o tym. Oczywiście - miłość, zakochanie, to fundament, który musi być, by zacząć coś razem tworzyć. Po trzecie, dlaczego sprawdza się związek i kobietę w nim do uwodzicielki i kusicielki? - odpisała wyraźnie poirytowana Hyży.
Kto inny zapytał natomiast, czy Agnieszka jest tak naprawdę szczęśliwa ze swojego życia. Tu również zrobiło się poważnie.
Bywam - stwierdziła krótko dziennikarka. - Nie wierzę w stan szczęścia, który trwa permanentnie i nic nie jest go w stanie, chociażby na chwilę, zmienić. Podobno dużo zależy od naszej głowy. Wiele można się nauczyć w tej kwestii i coś w tym jest. Nie wierzmy jednak w historie, opowieści i fotografie, na których szczęście wylewa się hektolitrami, a my mamy poczucie, że coś z nami nie tak - czytamy w odpowiedzi Hyży na Instagramie.