Jeszcze kilka tygodni temu media rozpisywały się na temat balijskiego ślubu Daniela Martyniuka i jego ukochanej Faustyny. Wielu odniosło wrażenie, że syn "króla disco polo" porzucił swoje dawne nawyki i przy nowej miłości swojego życia ujarzmił swoją zdolność do pakowania się w kłopoty. Nic bardziej mylnego. W Nowy Rok media obiegły sensacyjne relacje o kolejnym osobliwym incydencie z udziałem młodego Martyniuka, który zakończył się interwencją policji i tymczasowym aresztowaniem.
Daniel Martyniuk znów w centrum skandalu. O sylwestrowej awanturze mówią wszyscy
Świadkami występku Daniela Martyniuka mieli być pracownicy i goście zakopiańskiego hotelu Belvedere, w którym po sylwestrowym koncercie zatrzymał się nie tylko ojciec skandalisty, ale również Maryla Rodowicz, Viki Gabor czy członkowie zespołu Piękni i Młodzi. Według doniesień "Super Expressu" potomek Zenona Martyniuka zaczepiał gości, awanturował się z żoną i zdecydowanie naruszał zasady ciszy nocnej. Pierwsza interwencja policji miała skończyć się jedynie upomnieniem, ale przy kolejnej konieczne było prewencyjne aresztowanie mężczyzny.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mama i żona Daniela Martyniuka skomentowały doniesienia o incydencie z jego udziałem
Media szybko dotarły do hotelowych gości czy pracowników hotelu, którzy potwierdzili, że sylwestrowa afera z Danielem Martyniukiem w roli głównej faktycznie miała miejsce. Na TikToku pojawiło się nawet nagranie z momentu, gdy zakuty w kajdanki 34-latek był wyprowadzany z luksusowego hotelu przez policję. Zaskoczona całym zamieszaniem zdawała się być Danuta Martyniuk, która udzieliła krótkiego komentarza Onetowi. We wtorkowy wieczór medialną ciszę przerwała też żona Daniela. Faustyna w krótkim oświadczeniu otwarcie potępiła publikacje na temat incydentu i zarzuciła mediom kłamstwa.
Ochroniarz hotelu ujawnia kulisy afery z udziałem Daniela Martyniuka
Mimo prób uciszenia skandalu, temat zakopiańskiego incydentu z udziałem syna "króla disco polo" wciąż wzbudza sporo emocji. Dziennikarzom Onetu udało się dotrzeć do kolejnego świadka zdarzenia. Tym razem komentarza udzielił ochroniarz, który pracuje w hotelu Belvedere. Mężczyzna odsłonił kulisy sylwestrowej afery.
Pijani ludzie, których zbytnio poniosła fantazja podczas witania Nowego Roku to w Zakopanem standard. Co roku podobnych interwencji mamy sporo. Zazwyczaj jednak wystarczy do kogoś podejść, poprosić, by się uspokoił i faktycznie tak się dzieje - rozpoczął.
Tym razem było inaczej. Ten pan to się czuł naprawdę wielką gwiazdą. Krzyczał do nas "czy wy wiecie, kim ja jestem?". Absolutnie nie reagował na nasze prośby i ostrzeżenia. Groził, że zniszczy nas i zszarga hotelowi opinię. Uważał, że może zaczepiać innych bez konsekwencji. Strasznie też traktował swoją żonę. Policja chciała go aresztować już przy swojej pierwszej interwencji, ale to obsługa recepcji poprosiła mundurowych, by tego nie robili. Wszyscy liczyli, że on troszkę wytrzeźwieje i się uspokoi. Tak się nie stało. Zaczął szaleć jeszcze mocniej, więc zarówno nas, jak i policję wezwano ponownie. Wówczas nie było już innego wyboru, jak tylko odwieźć go do aresztu - przekazał Onetowi ochroniarz zakopiańskiego hotelu.