Księżna Diana określana za życia jako "królowa ludzkich serc" do dziś uchodzi za wzór dobroci i bezinteresownej pomocy na rzecz ubogich i cierpiących. Dramatyczna śmierć żony Karola III pogrążyła w rozpaczy miliony osób uznających ją za osobę godną podziwu i naśladowania. Wraz z nią w wyniku wypadku samochodowego śmierć poniósł jej kochanek, syn zmarłego przed 3 miesiącami egipskiego miliardera, Dodi Al-Fayed, oraz szofer członkini brytyjskiej rodziny królewskiej Henri Paul.
Temat jednego z najgłośniejszych wypadków drogowych w historii znów został wywołany za sprawą premiery pierwszej części finałowej serii głośnej produkcji "The Crown". Przebój Netflixa w swej najnowszej odsłonie nawiązuje przede wszystkim do ostatniego romansu Diany Spencer. Twórcy pokusili się też o odtworzenie sceny uderzenia rozpędzonego auta w filar paryskiego tunelu Alma. 4-odcinkowa historia wywołała mnóstwo kontrowersji, nie tylko wśród widzów, ale również w kręgu najbliższych głównej bohaterki 6. sezonu.
Ochroniarz kochanka księżnej Diany ledwo przeżył wypadek
W sprawie wypadku z ostatniego dnia sierpnia 1997 r. wciąż pojawia się mnóstwo znaków zapytania. Jedyną osobą, która mogłaby opowiedzieć ze szczegółami, co wydarzyło się tamtej feralnej nocy, jest ochroniarz Dodiego Al-Fayeda Trevor Rees-Jones. Wówczas 28-letni Brytyjczyk zasiadający na przednim siedzeniu pasażera cudem uniknął śmierci.
Mężczyzna doznał rozległych uszkodzeń mózgu oraz ciężkiego urazu klatki piersiowej. Walczący o jego życie lekarze utrzymywali go przez 10 dni w stanie śpiączki farmakologicznej.
Twarz została całkowicie zmiażdżona, była niemal płaska. Musieliśmy ją całkowicie odbudować. Oczy były rozdzielone, nos zmiażdżony, a szczęka złamana - opowiedział Luc Chikhani, jeden z członków wykwalifikowanego zespołu operacyjnego.
Jedyną fizyczną "pamiątką" katastrofy drogowej są blizny widoczne na twarzy Rees-Jonesa. 54-latek znacznie bardziej odczuwa luki w pamięci, przez które jego ostatnie wspomnienie pochodzi z chwili wejścia do samochodu. Nie jest w stanie odtworzyć żadnej późniejszej sytuacji aż do momentu wybudzenia w szpitalu.
Trevor Rees-Jones uważa, że wypadku można było uniknąć
Demencja ochroniarza ostatniego kochanka księżnej Diany nie spotkała się ze zrozumieniem jego ówczesnego pracodawcy. Mohamed Al-Fayed podobno bardzo naciskał na niego, by przypomniał sobie jakiekolwiek sytuacje, które rozgrywały się w samochodzie kierowanym przez Henri Paula.
Jestem jedyną osobą, która może powiedzieć ludziom prawdę, a jej nie pamiętam. Wszystko byłoby takie proste, gdybym tylko pamiętał te nieszczęsne cztery minuty. Mógłbym wtedy wytłumaczyć wszystkim, co się stało, i to szaleństwo wreszcie by się skończyło - opowiadał przed laty Trevor Rees-Jones.
Ostatecznie śledztwo w sprawie śmierci Diany zakończyło się dopiero po 12 latach od tragicznego zajścia. Jego jedyny ocalały uczestnik w tamtej chwili wypowiedział się po raz ostatni na temat wydarzeń z 1997 r., poruszając kontrowersyjny temat rzekomo nietrzeźwego kierowcy.
Ludzie mówią: "Powinieneś był wiedzieć", ale w zachowaniu Paula nie było nic, co wskazywałoby na to, że pił. On nie był przedmiotem mojej uwagi. Byłem skupiony na wykonywaniu obowiązków. Prawda jest jednak taka, że gdybyśmy właściwie wykonywali naszą pracę, nie prowadzilibyśmy teraz tej rozmowy - wyznał ochroniarz.
Od momentu zakończenia świadczenia usług na rzecz firmy egipskiego bogacza, Trevor Rees-Jones pracował na rzecz ONZ w Timorze Wschodnim. Po kilku latach wyruszył na misję do okupowanego Iraku. Obecnie jest zatrudniony w przedsiębiorstwie AstraZeneca w charakterze globalnego szefa ochrony.