Netfliksowy dokument o "oszuście z Tindera" jeszcze kilka tygodni temu rządził czołówkami portali plotkarskich na całym świecie. Choć sam Simon Leviev nie wyraził nawet skruchy za swoje czyny i usiłował jedynie wypromować się na nieszczęściu własnych ofiar, to niedługo może go w końcu dosięgnąć sprawiedliwość. Na razie pozwali go "krewni", których nazwiskiem się posługiwał, aby oszukiwać niewinne kobiety.
Co istotne, w historii "oszusta z Tindera" był też polski wątek. Mowa o jego ochroniarzu, Piotrze "Peterze" Kaluskim, który ma żal do Netfliksa o to, jak został ukazany w ich dokumencie. Zażądał przy tym od platformy 3 milionów euro odszkodowania, jednak sądzenie się z wartą miliardy spółką raczej chwilę potrwa. W międzyczasie Kaluski postanowił więc zaczepić się na dłużej w rodzimym show biznesie.
Przypomnijmy: Ochroniarz "oszusta z Tindera" chwali się PRZYJAŹNIĄ z Antkiem Królikowskim: "Pomógł mi NAJBARDZIEJ W ŻYCIU"
Oprócz wojny z Netfliksem Kaluski zasłynął do tej pory tym, że przyjaźni się z Antkiem "nie będę rozmawiał z kmiotem" Królikowskim, który podobno bardzo mu pomógł przez ostatnie 6 tygodni. Tak przynajmniej twierdzi sam ochroniarz, który zdążył się już nauczyć nagrywać Instastories i pojawił się wraz z nowym kolegą na akcji przygotowywania potraw dla uchodźców.
Na tym nie koniec, bo Peter postanowił też udzielić pierwszego wywiadu reporterowi portalu Pomponik. Nie dawkował przy tym napięcia i po prostu wyrzucił z siebie wszystko, co mu leżało na wątrobie. Jak twierdzi, trwał u boku Simona dwa lata, ale nie zauważył, żeby któraś z jego kochanek "była nieszczęśliwa".
Jakby nie patrzeć, latałem z nim po całym świecie przez dwa lata. Przewinęło się bardzo dużo kobiet. Tam nikt nie był nieszczęśliwy, nikt nie czuł się pokrzywdzony. Nie było sytuacji, że jest jakieś oszustwo. Oszustwo było skierowane w moją stronę, bo - jak pewnie wiecie - on mi nie zapłacił. Nie do końca się ze mną rozliczył za moją pracę - utrzymuje.
Jednocześnie Kaluski wyjaśnia, dlaczego sądzi się z wartą miliardy dolarów platformą, a nie z samym Shimonem Hayutem (bo tak nazywa się w rzeczywistości Simon Leviev, o czym informowały media). Otóż problem "Petera" polega ponoć na tym, że pracował dla niego dwa lata, ale... nie wie, jak się nazywa.
Obecnie toczy się moje postępowanie z Netfliksem. Dlaczego nie z nim? Bo tak naprawdę nie wiem, jak on ma na imię i nazwisko. Byłem święcie przekonany, że nazywa się Simon Leviev i jest właścicielem LLD Diamonds, dużej firmy z diamentami - twierdzi.
Następnie ochroniarz "oszusta z Tindera" postanowił otworzyć się przed całą Polską i wyznać, że praca dla Simona zniszczyła mu reputację i mocno odbiła się na jego zdrowiu psychicznym. Tu podobno miał okazję wykazać się Antek.
Rozmiar tego wszystkiego jest dosyć mocny. Po premierze ciężko mi było przez dwa, trzy tygodnie się pozbierać. Duże podziękowania w stronę Antka Królikowskiego, bo wylądowałem z tym wszystkim u psychiatry. Wróciłem do domu i nagle widzę siebie w Netfliksie. Są ludzie, którzy powiedzą: "chciałbym być na jego miejscu", ale ja się o to nie prosiłem. Antek pomógł mi poradzić sobie z tą sytuacją i za to jestem mu wdzięczny. To jest skomplikowany temat - mówi dość tajemniczo.
Co więcej, Kaluski zdradził, że jest obecnie bezrobotny. Po premierze filmu Netfliksa spotyka się też podobno z wieloma oskarżeniami.
Przez ten film jestem bez pracy. Nie zajmuję się niczym. Z dnia na dzień straciłem reputację. Jakąkolwiek i gdziekolwiek. Ludzie do mnie mówią: "Ty złodzieju, oddaj pieniądze". Pytam: "Jakie pieniądze? Komu ukradłem? Gdzie? Kiedy? Czy ktoś mi dał tę forsę?"" - zastanawia się.
Myślicie, że dzięki wstawiennictwu Antka zostanie teraz pełnoetatowym celebrytą?