Szwedzka pisarka Astrid Lindgren jest autorką znanych na całym świecie powieści dedykowanych dzieciom i młodzieży. To dzięki niej poznaliśmy przygody zgranej paczki przyjaciół z tytułowego Bullerbyn oraz zakolegowaliśmy się z dobroduszną i niezwykle odważną Pippi Pończoszanką. Nic dziwnego, że te rozwijające wyobraźnię książki weszły swego czasu do kanonu lektur, ciesząc się olbrzymią sympatią najmłodszych czytelników.
Popularność opowiadań, których bohaterką była sympatyczna 9-letnia piegowata dziewczynka nosząca sterczące rude warkoczyki, przeszła najśmielsze wyobrażenia ich pomysłodawczyni. U schyłku lat 60. jej rodak, reżyser Olle Helbom wpadł na pomysł przeniesienia postaci literackiej na kinowy ekran. Wymagało to jednak trudnego zadania znalezienia dziewczynki, która będzie nie tylko do złudzenia przypominać Pippi i oddawać jej cechy charakteru, ale również swobodnie zachowywać się przed kamerami.
ZOBACZ: Jako dziecko zagrała "Anię z Zielonego Wzgórza". Tak dziś wygląda 55-letnia Megan Follows (ZDJĘCIA)
Zagrała rolę życia w wieku 10 lat
Na casting do roli Pippi Pończoszanki zgłosiło się kilkaset dziewczynek, perfekcyjnie zaznajomionych z perypetiami ich idolki, a nawet znających na pamięć poszczególne fragmenty książek. W tłumie marzących o wielkiej sławie dzieci przesłuchujący zwrócili uwagę na zaledwie 10-letnią Inger Nilsson, której towarzyszył ojciec. Jej swoboda oraz własna interpretacja postaci okazały się kluczem do sukcesu.
Reżyser nie dawał nam scenariusza, rzadko wkuwaliśmy gotowe kwestie. Zazwyczaj opisywał nam jedynie, co się będzie działo w scenie, jakie emocje mają nasi bohaterowie, co się dzieje w ich głowach. Mówiliśmy własnymi słowami - wyznała po wielu latach.
Aktorka zaznaczyła, że tuż po otrzymaniu roli dostała kategoryczny zakaz zapoznawania się z twórczością Astrid Lindgren. Twórcy produkcji dążyli do zachowania naturalności u dziewczynki. Ich strategia zaowocowała bardzo ciepłym przyjęciem kreacji wśród widzów.
Inger Nilsson z trudem wróciła do zawodu
Rosnąca popularność niesie ze sobą wiele korzyści, ale w wielu sytuacjach może stać się kulą u nogi. Szwedka zakorzeniła się w świadomości widzów jako Pippi, przez co kolejni reżyserzy, pojawiający się na jej artystycznej drodze, nie dawali Inger szans wykazania się w innych rolach.
Rynek filmowy nie rozpieszczał kobiety, która musiała wykazać się olbrzymią cierpliwością. Na plan zdjęciowy powróciła dopiero po 3 dekadach. Największą popularność zapewniła jej niemiecko-szwedzka produkcja "Der Kommissar und das Meer", w której wcieliła się w postać lekarki medycyny sądowej. Udział w serialu otworzył jej drzwi do kolejnych występów na szklanym ekranie.
Dzisiaj 64-letnia Inger Nilsson z rozrzewnieniem wspomina aktorską przygodę z dzieciństwa. Przyznała, że po tak długim czasie wiele osób wciąż nazywa ją imieniem książkowej bohaterki.
Zawsze wszystkim powtarzam, że ja jestem Inger. Mam osobowość Inger, a nie bohaterki, którą grałam. Ludzie wcale mi tego nie ułatwiali, bo chcieli, żebym była tą Pippi, którą tak lubili. Ale udało mi się. W dużym stopniu dzięki rodzicom - zdradziła na łamach magazynu "Ehlion".
9 maja minie 55 lat od pierwszego pokazu filmu "Pippi". Polscy widzowie musieli poczekać na jego premierę kolejne 2 lata. Inger Nilsson co jakiś czas pojawia się na wydarzeniach filmowych, również tych poświęconych rezolutnej Langstrumpf, za każdym razem emanując radością i niespożytymi pokładami energii. Warto zwrócić uwagę, że po jej rudej czuprynie nie ma już śladu. 65-latka przez bardzo długi czas prezentowała się w blond odsłonie. W ostatnich miesiącach decydowała się na kolejne kolorystyczne rewolucje. Obecnie stawia na wariant kasztanowy.
Nadal dostrzegacie w niej dziecięcy urok?
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Zagrała Juanitę Solis w "Gotowych na wszystko". Tak po ponad 10 latach wygląda Madison De La Garza (ZDJĘCIA)