Wielka miłość Alicji Bachledy-Curuś i jednego z najpopularniejszych irlandzkich aktorów, Colina Farrella rozpoczęła się na planie filmu Neila Jordana Ondine, w którym grali główne role. Jako że hollywoodzkie związki mają wyjątkowo krótką datę przydatności, uczucie pary wypaliło się po kilku latach (pięknej Polce nie udało się ujarzmić jego alkoholowo-narkotykowych zapędów), w efekcie czego Colin i Alicja postanowili się rozstać, podejmując dojrzałą decyzję o wspólnym wychowywaniu syna.
Choć do niepokornego Irlandczyka już na początku kariery przylgnęła łatka "bad boya i casanovy", wiele wskazuje na to, że czasy skakania z kwiatka na kwiatek i imprezowania do białego rana 44-latek ma już za sobą. Gwiazdor od kilku lat skupia się przede wszystkim na kolejnych projektach, które tylko umacniają jego pozycję w Hollywood: w przyszłym roku na ekranie kin pojawi się nowy Batman, w którym Colin wcielił się w rolę ikonicznego Pingwina.
To, że Farrell przeszedł sporą przemianę przyznaje również sama Alicja, która jest z Colinem w stałym kontakcie. W wywiadzie, który ukazał się na blogu Anny Lewandowskiej, Baby by Ann, celebrytka stwierdziła, że Colin świetnie odnajduje się w roli ojca oraz że "ich kontakty pozostają bardzo pozytywne i radosne".
W sobotę aktor został przyłapany przez paparazzi obok jego domu w Los Feliz, gdy wraz z Henrym Tadeuszem wyprowadzali psa na spacer. Chwilę wcześniej Farrell próbował zrzucić zbędne kilogramy przybrane do roli Pingwina, na co wskazują plamy potu na jego bluzce. Uwagę zwracają również ślady po usuniętych tatuażach na przedramionach gwiazdora. Zarówno Colin, jak i Henry mieli na twarzach maski ochronne.
Gdy celebryta dostrzegł paparazzi, jak na troskliwego tatusia przystało, 44-latek w geście czułości złapał Henry'ego za rękę.
Myślicie, że to ojcostwo tak zmieniło niegdyś niepokornego Colina Farrella?