Marta Linkiewicz była dumna ze swojego statusu czołowej polskiej patoinfluencerki. Jednak niedługo po tym, jak wzięła udział w FAME MMA, trafiła na języki za sprawą swojej imponującej metamorfozy. Celebrytka, która niegdyś pija wódkę częściej niż wodę, zamarzyła o tym, by być rasową "fitnesiarą" i narzuciła sobie rygorystyczny program treningowy. Można powiedzieć, że popadła ze skrajności w skrajność... Za sprawą morderczych treningów i niskokalorycznej diety Linki zaczęła mieć problemy zdrowotne.
Jadłam za mało w porównaniu do tego, ile ćwiczyłam, miałam problemy z miesiączką, hormonami, byłam o krok od anemii - wyznała niedawno na Instagramie.
Teraz celebrytka jest "na masie" i twierdzi, że czuje się "erotiko", więc chyba już wszystko w porządku. By podkreślić zmiany w swoim życiu, Martusia wybrała się do salonu fryzjerskiego, gdzie postanowiła zaszaleć. Poprosiła fryzjera o ścięcie "na jeża", jednak ten nie chciał przystać na jej prośbę. Znacznie skrócił jednak długość włosów Linki, co wyraźnie spodobało się samej zainteresowanej.
Zobacz też: Którym patoinfluencerem jesteś? (PSYCHOTEST)
Patoinfluencerka opuściła salon w wybornym nastroju i wymachiwała językiem ze szczęścia do obiektywu telefonu. Zrelacjonowała tez na Instagramie tournée po warszawskich knajpach.
Podoba się Wam Linki w "nowym wydaniu"...?