Tomasz Ciachorowski od lat walczył o swoje miejsce w polskim show biznesie. Co prawda regularnie grał w popularnych serialach i gościł w programach telewizyjnych, jednak przełom w jego karierze aktorskiej ostatecznie nie nastąpił. Drugą falę popularności udało mu się jednak wywalczyć dzięki udziałowi w programie Agent - Gwiazdy, gdzie dotarł nawet do finału.
Zobacz: Ciachorowski zachwyca się "Agentem": "Naprawdę człowiek wkręca się w taką grę"
Sukces w telewizyjnym show nie był jednak jedynym "przełomem", do jakiego doszło ostatnio w jego życiu. Wkrótce okazało się bowiem, że Ciachorowski zamierza opuścić plan serialu M jak miłość, gdzie przez 4 lata wcielał się w psychopatycznego Artura Skalskiego. Jak zapowiedział, tak też się stało i wkrótce jego bohater zginął. On sam utytułował potem to doświadczenie mianem "transcendentnego".
Od tego czasu Tomek Ciachorowski ponownie zniknął z mediów, a ewentualne plany podboju show biznesu i tak zeszły na dalszy plan z powodu pandemii koronawirusa. Aktor znalazł więc inny sposób, aby wywołać jakiekolwiek wzmianki w mediach i niecały rok temu pochwalił się, że przeszczepił sobie włosy. Teraz swoimi doświadczeniami podzielił się z widzami programu Kwarantanna Live.
Miałem chyba 1600 graftów, czyli takich cebulek z kilkoma włosami przeszczepionych z potylicy na zakola. Zabieg trwał około siedmiu-ośmiu godzin. Nie było to bolesne, bo byłem znieczulony i cały czas świadomy - wspomina Ciachorowski.
O ile sam zabieg podobno nie był bolesny, to najgorsze miało dopiero nadejść. Tomek podkreśla jednak, że mogło być gorzej, więc w sumie nie ma co dramatyzować.
Dni, które miałem zarezerwowane na rekonwalescencję, nie należały do specjalnie przyjemnych, bo wiązało się to z pewnym dyskomfortem. No, ale to też nie jest operacja na otwartym sercu - stwierdza.
Dalej padło też pytanie o medycynę estetyczną i aktor podobno nie wyklucza takiej możliwości. Choć Tomek podkreśla, że pogodził się już z tym, jak wygląda, to jednocześnie nie miał problemu z wymienieniem kilku rzeczy, które mógłby w przyszłości "poprawić".
Mężczyźni coraz częściej poddają się medycynie estetycznej, i nie mówię tu o jakichś bardzo inwazyjnych zabiegach. Sam nie botoksuję się, mam dość głębokie zmarszczki, a jak się śmieję, to mam tzw. kurze łapki. Ale nie wiem, czy kiedyś się nie dam namówić, natomiast na razie jestem bardzo pogodzony z tym, jak wyglądam - zapewnia.
Myślicie, że wkrótce zawita u drzwi gabinetu medycyny estetycznej i pokusi się o wywiad na temat efektów?