Na początku lutego do polskich kin wszedł szumnie zapowiadany film 365 dni będący polską odpowiedzią na 50 twarzy Greya. Recenzje ekranizacji powieści Blanki Lipińskiej były miażdżące. Pisano m.in., że to "szkodliwe kino i nienawistna fantazja o gwałcie", a recenzentka z Vogue'a napisała, że to najgorszy film, jaki widziała - taki, po którym "zdycha libido".
Przypomnijmy: Jakub Żulczyk ciepło o ekranizacji "365 dni": "Szkodliwe kino i nienawistna fantazja o gwałcie"
Z kolei Tomasz Raczek ocenił, że film prezentuje "zaściankowe, prowincjonalne, zakompleksione" wyobrażenie o seksie i nie ma w nim prawdziwej erotyki. Bardzo źle ocenił też grę aktorki wcielającej się w główną rolę. Stwierdził, że Anna Maria Sieklucka jest "drewniana" i sprawiała wrażenie zestresowanej rolą.
Jest sztywna, pozbawiona wdzięku, ma drewnianą emanację - mówił w swojej wideorecenzji.
Krytyk zastanawiał się też, dlaczego Anna w ogóle przyjęła taką rolę i czemu producenci zdecydowali się właśnie na nią, skoro o wiele lepiej wypadłaby np. Magdalena Lamparska, która notabene w filmie zagrała przyjaciółkę głównej bohaterki.
We wtorek obie aktorki gościły w pierwszym odcinku nowego sezonu talk-show Kuby Wojewódzkiego. Na kanapie u "króla TVN-u" Anna Maria Sieklucka potwierdziła, że rola była dla niej niesamowicie stresująca.
Będę zupełnie szczera, chciało mi się wtedy wymiotować. Przyszło mi się wtedy zmierzyć z pierwszą sceną, jeżeli chodzi o erotykę. Była to scena masturbacji. Obnażenie się w taki sposób było dla mnie trudne - powiedziała.
Aktorka dodała też, że "w żadnym procencie nie utożsamia się z Laurą Biel".
Jestem kimś zupełnie innym. I nie mówię ci tego po to, żeby specjalnie naddać, że ja wykreowałam tę postać. Nie jestem osobą, która potrzebuje przygody - wyjaśniła.
Myślicie, że po tej roli jej kariera nabierze tempa czy wręcz przeciwnie?