Po wydarzeniach ostatnich paru tygodni możemy spokojnie wnioskować, że Jennifer Lopez nareszcie osiągnęła życiowy happy ending. Po paśmie sercowych niepowodzeń gwiazda odnalazła miłość w ramionach Bena Afflecka, z którym romansowała już 20 lat temu. Tym razem para potraktowała swoje uczucia bardzo poważnie. Zakochani są już po ślubie, a do tego Jennifer zdecydowała się przyjąć nazwisko męża, co doprowadziło do wyjątkowo zaciętej dyskusji w mediach.
Niestety, okazuje się, że w drodze po marzenia Jennifer nieumyślnie zmasakrowała plany polskiego boksera Łukasza Różańskiego. Sportowiec miał 13 sierpnia zmierzyć się z Oscarem Rivasem o mistrzowski pas w kategorii Bridger. Niestety impreza, do której miało dojść na stadionie Cali w Kolumbii, została właśnie odwołana. Powód? Miesiąc miodowy Jen, która miała być gwiazdą wieczoru...
W rozmowie z portalem Sport.pl Różański nie krył rozgoryczenia takim rozwojem sytuacji. Jego walka była już wcześniej przekładana. Należy tu podkreślić, że czas gra na niekorzyść 37-letniego zawodnika.
W poniedziałek wieczorem otrzymałem po treningu telefon, że walka została odwołana. W ciągu dwóch tygodni mam poznać nową datę. Będzie to wrzesień lub październik. Ale jestem wściekły. I to na maksa. Okazało się, że koncertu nie będzie, bo akurat [Jennifer i Ben] mają mieć wtedy podróż poślubną. Z taką gwiazdą to nie ma co dyskutować. Co ją obchodzi, że jakiś Różański ciężko trenował przez wiele miesięcy?
Przypomnijmy: Jennifer Lopez zapozowała NAGO z okazji swoich 53. urodzin! Wszystko dlatego, że wyprodukowała... AUTORSKI BALSAM DO POŚLADKÓW
Różański tłumaczy w rozmowie z portalem, dlaczego przesunięcie starcia o kolejne miesiące jest dla niego aż tak wielką niedogodnością. Intensywne treningi w wysokich temperaturach mogą okazać się dla niego zwyczajnie zbyt niebezpieczne.
Wyobraź sobie, że jestem w treningu już od listopada, bo przecież początkowo miałem mieć walkę w marcu. Później okazało się, że jest szansa na starcie o pas w czerwcu. Następnie, jak to w boksie bywa, znowu zmieniono datę. Miał być sierpień, ale też się nie uda. Teraz będę musiał przystopować z treningami, żeby się nie przegrzać w te upały. Muszę uważać na kontuzje. Urazy zawsze jakieś są, ale chodzi o takie poważniejsze - tłumaczy pięściarz.
Cóż, mamy nadzieję, że gdy w końcu do walki dojdzie, to Jen jakoś zrekompensuje to Łukaszowi... Myślicie, że piosenkarka w ogóle wie, ile kłopotów wywołała?