Na początku tygodnia głośno było o kolejnym "challenge’u", którego podjęli się polscy celebryci. Na instagramowym profilu Barbary Kurdej-Szatan pojawiło się nagranie, na którym aktorka wraz z rzeszą znanych znajomych okładają się celem zwrócenia uwagi na problem, jakim jest przemoc domowa. "Spontaniczne" wideo z wygłupiającymi się między innymi Julią Wieniawą, Marceliną Zawadzką czy Rafałem Maślakiem przez większość internautów, ku zdziwieniu autorów, nie zostało ciepło przyjęte. Na część negatywnych komentarzy starała się reagować sama "Blondynka Playa", tłumacząc się tym, że przecież akcja przywędrowała do nas z samych Stanów Zjednoczonych. Niestety, nie wszystkich przekonała argumentacja Basi.
Na "zabawę" celebrytów zwróciła uwagę Jola Szymańska, która kilka lat temu dała się poznać jako "Hipsterkatoliczka". Blogerka w najnowszym instagramowym wpisie odniosła się do szeroko komentowanego Cuc Challenge.
Jak sobie wyobrażacie osoby, które doświadczyły przemocy domowej? Są brzydkie, ciche, zalęknione? Nie są gwiazdami, może nie mogły odnieść sukcesu? Tak by się wydawało z polskiej wersji #cucchallenge - zaczyna Szymańska, a następnie bezpośrednio wskazuje na filmik z udziałem naszych rodzimych "gwiazd":
Polscy celebryci udają w nim domowe bijatyki. Tak sobie chyba bicie wyobrażają - kop w brzuch, rzut psem. Jest to dla nich wyraźnie zabawne. Tak fajnie się potarmosić! Szczególnie kiedy cel szczytny, bo oprócz zabawnego tarmoszenia, zachęcają do reagowania na przemoc, z której właśnie zrobili pośmiewisko. A przemoc domowa jest dramatem i bywa bardzo różna. Zdarza się i w bogatych, i w biednych domach. I w inteligenckich (lub do takich aspirujących) i w takich, w których nauka nie jest specjalną wartością. Zdarza się i w domach celebrytów i górników. Przemoc to nie margines. To oś, którą od dziesiątek lat jedzie kolejka polskich pokoleń.
Jola zdradza, że sama była ofiarą przemocy:
Niewiele znam osób, które nie były nigdy bite ani poniżane, których nie szantażowano. Sama z takiego domu pochodzę. W dzieciństwie wierzyłam, że zasługuję na lanie pasem, na samotne siedzenie w pokoju całymi dniami i na ucinane mi relacje. Wierzyłam, że jestem "nienormalna" i że "nie da się ze mną wytrzymać". A sprawcy przemocy nie raz i nie dwa byli mi stawiani za wzór, bo naprawdę wzorowo to z zewnątrz wyglądało - wspomina. Nie wstydzę się tego, bo to nie ja powinnam się wstydzić. Jestem z siebie dumna, bo nie siedzę cicho, kiedy komuś dzieje się krzywda. Nie liczę na to, że ktoś inny zadziała. Słucham siebie. A we mnie i wokół mnie na przemoc (każdego rodzaju) nie ma miejsca.
Pod koniec obszernego wpisu blogerka stwierdza, że "śmieszkowanie" nie jest skutecznym sposobem na walkę z przemocą domową:
Naprawdę nie rozumiem, dlaczego dorośli, uprzywilejowani ludzie, zaangażowali się w polską (totalnie nieadekwatną do oryginału) wariację #cucchallenge. Nie zakładam niczyich złych intencji, ale boje się, że to banalny brak refleksji. Dlatego myślmy. I bądźmy wrażliwi. Osoby, które przemocy doświadczyły, to większość. To także ja. Uśmiechamy się, odnosimy sukcesy, działamy i pamiętamy. Szczególnie to, że milczenie to największy sprzymierzeniec przemocy. Nie zwalczymy jej żartami. Zwalczymy ją szczerymi rozmowami, odwagą i otwartością na to, że wcale nie jest śmiesznie, bo boli.
Myślicie, że jej wpis zostanie dostrzeżony przez Basię i "spółkę"?