Choć gorąca atmosfera wokół "Megxitu" zdążyła już nieco ostygnąć, niektórzy wciąż nie potrafią pogodzić się z decyzją Meghan Markle i księcia Harry'ego o opuszczeniu rodziny królewskiej i przeprowadzce do Kanady (a później do Los Angeles). Coraz więcej szanowanych osobistości przestaje ukrywać się ze swoją niechęcią do Amerykanki, bez ogródek określając księżną Sussex mianem podstępnej intrygantki, która uknuła spisek umożliwiający jej zostanie gwiazdą z "prawdziwego zdarzenia" i zapisanie się na kartach historii.
Swoje pięć groszy w kontrowersyjnym temacie postanowił dorzucić ojciec premiera Wielkiej Brytanii, Stanley Johnson, udzielając szczerego wywiadu dla Saga Magazine. Wygadany 79-latek podzielił się z czytelnikami swoją teorią o małżonce księcia Harry'ego, sugerując, że to Meghan zmanipulowała męża, aby wynieść się z Wielkiej Brytanii i rozpocząć nowe, "celebryckie" życie w LA.
Zastanówmy się, czyją decyzją było zbudowanie nowego życia w Ameryce Północnej? - zapytał retorycznie. Nie mam wątpliwości, że Meghan, jak musimy ją teraz nazywać, odegrała tutaj wiodącą rolę.
W dalszej części wywiadu polityk stwierdził, że jej Markle powrotu do Ameryki Północnej może być kwestią "podstawowej różnicy kulturowej między Brytyjkami a ich transatlantyckimi odpowiedniczkami".
Dobrym przykładem jest moja matka - kontynuował swój wywód. Po tym, jak ojciec doszedł do siebie po wojnie, postanowił wrócić do West Country i zostać rolnikiem. Moja matka, która studiowała na Oxfordzie i wyobrażała sobie, że poślubi jakiegoś dyplomatę, ostatecznie spędziła następne 36 lat w starym domu na farmie Exmoor, który należy do mnie do dziś.
Stanley zażartował też, że "przykładna" żona księcia Harry'ego ewidentnie stosuje się do nauk Jezusa.
Może wzięła sobie do serca słynne słowa biblijnej księgi Rut: "Dokąd pójdziesz, pójdę i tam, gdzie zamieszkasz, zamieszkam" - drwił. Księżna Sussex wyraźnie ma ogromny urok i talent, ale nie jestem pewien, czy przykłada wielką wagę do księgi Rut.
Na koniec Johnson stwierdził, że wcale nie cieszy go decyzja książęcej pary o wyprowadzce, gdyż mimo wszystko udało im się "czegoś dokonać".
Osobiście bardzo mi przykro, że odchodzą - przyznał. Ich działalność charytatywna była fantastyczna, w szczególności ich działania na rzecz ochrony przyrody i uwaga poświęcona problemom kobiet.
Ma rację?