Choć Britney Spears lata świetności ma już dawno za sobą, jej osoba wciąż budzi zainteresowanie mediów. Niestety, nie ze względu na kolejne muzyczne projekty, ale w związku z jej wyjątkowo trudną sytuacją prywatną - 39-latka od lat nie może wyswobodzić się spod kurateli ojca.
Więcej światła na nietypowy przypadek Britney rzucił niedawno wyemitowany dokument Kto wrobił Britney Spears, za pomocą którego reporterzy New York Timesa dogłębnie przeanalizowali sądową batalię piosenkarki z Jamesem Spearsem, który od przeszło dekady decyduje o niemal każdym ruchu dorosłej córki.
Zobacz: Britney Spears przerywa milczenie w sprawie dokumentu o sobie: "PŁAKAŁAM DWA TYGODNIE"
Jak się okazuje, ojciec gwiazdy, od którego ta wciąż jest zależna, postanowił zmienić jej menedżera. O tym, że James na poważne wziął się za management córki, pisał już w listopadzie minionego roku między innymi Daily Mail. Spears na podjętą za jej plecami decyzję miała żalić się wówczas przed sądem, twierdząc, że ojciec chce w ten sposób "zachować pełną kontrolę nad jej twórczością".
Teraz wieść o nowym przedstawicielu biznesowym Brit ponownie ujrzała światło dzienne. Co ciekawe, osobą, którą James uznał za odpowiednią do sprawowania pieczy nad karierą pociechy, okazał się być niejaki Michael Kane, który ma już pewne doświadczenie w menedżerowaniu. Mężczyzna przed laty sprawował to samo stanowisko u boku... Michaela Jacksona. "Zasłynął" wówczas za sprawą wywoływania presji na artyście i naciskania na występy zaledwie na kilka dni przed śmiercią gwiazdora. Niektórzy do dziś uważają, że Kane jest jedną z osób, które są odpowiedzialne na przedwczesną śmierć piosenkarza...
Myślicie, że były menedżer Jacksona to odpowiednia osoba do zarządzania karierą Spears?