Małgorzacie Rozenek można zarzucić wiele, jednak na pewno nie to, że nie dba o swoją rodzinę. "Perfekcyjna pani domu" od lat pielęgnuje rodzinne więzi, dokładając wszelkich starań, by żadnemu z członków klanu niczego nie zabrakło. Aktualnie celebrytka wygrzewa się w Tulum, gdzie udała się na zasłużone wakacje z mężem i trójką synów.
Nie jest tajemnicą, że celebrytka może pochwalić się doskonałymi relacjami z ojcem, byłym skarbnikiem PiS-u. Mimo odmiennych poglądów, Rozenek świetnie dogaduje się ze Stanisławem Kostrzewskim, który od czasu do czasu pomaga jej sprawować opiekę nad pociechami. Jako że 22 stycznia przypada Dzień Dziadka, reporter Faktu postanowił przeprowadzić rozmowę z Kostrzewskim na temat ukochanych wnucząt. 72-latek wyjawił w wywiadzie z tabloidem, że jest w stałym kontakcie z rodzinką wypoczywającą w meksykańskim kurorcie.
Z reguły rozmawiamy wieczorem, około godz. 19. Małgosia codziennie dzwoni. Opowiadamy sobie, co się dzieje. Córka z rodziną odpoczywa tam po ciężkiej pracy i ciągłej gonitwie. Najmłodszy wnuk ma teraz ciepło i ma słońce.
W dalszej części rozmowy pan Stanisław przyznał, że za wszelką cenę chce nauczyć chłopców pracowitości, gdyż - jak sam przyznał - "nienawidzi leni".
Z wnukami z Francji kontakt mam mniejszy, więc tylko wspólne wakacje nam zostają. Natomiast częstszy kontakt mam ze Stasiem i Tadziem, którzy są na miejscu. Ja jestem zwierzę pracujące, nienawidzę leni. I taka jest Małgośka, ona też ciągle pracuje. Uważam, że nie ma nic bez wysiłku. Synowie Małgosi nie są rozpieszczani prezentami, czy pieniędzmi, a tym miejscem, gdzie mogą sobie pozwolić na odkucie się, jest dom u mnie na wsi.
Kostrzewski zdradził, że podczas pobytu na jego działce zagonił chłopców do pracy, za co dostali zresztą wynagrodzenie. W ten sposób chce ich nauczyć "szacunku do pieniądza".
Jesienią robiłem przecinkę drzew, było mnóstwo gałęzi do sprzątania. Powiedziałem chłopakom: Jeśli chcecie zarobić, siadajcie do roboty, będziecie wozić gałęzie. Ciężko pracowali. Stasio wytrzymał trzy dni, a Tadzio o jeden dzień dłużej. Ja mam równy układ i płacę określoną kwotę za godzinę. Oni policzyli w kajecie, ile godzin wypadło i pod koniec pracy dziadek mówi: słuchaj ty zarobiłeś 200 zł, a ty 300 złotych. Już zauważyłem, że dzięki takiemu podejściu, inaczej patrzą na świat.
Zdaniem pana Stanisława, tą metodą udało mu się obudzić w dzieciach poczucie obowiązku i pomysłowość.
Jeżeli mają jakąś potrzebę, to myślą: co tu zrobić, a nie czekają, żeby ktoś dał. Dzieci powinny wiedzieć, że nie ma nic z nieba. Chodzi o to, żeby każdy z nich był aktywny w realizacji swoich marzeń.
Szanujecie metody pedagogiczne ojca Małgorzaty Rozenek?