O tym, że kontakt między Wojciechem Szczęsnym i jego ojcem jest napięty, wiadomo nie od dziś. Maciej Szczęsny wielokrotnie krytykował syna w mediach, a parę lat temu drwił, że nie utrzymują kontaktu, bo ten "ma pewnie jakąś sesję do "Gali" albo "Vivy"". Zresztą nie dalej jak kilka miesięcy temu - i również publicznie - nazwał grę Wojtka "cyrkiem na kołach" i podważał sens powoływania go do reprezentacji.
Jakie aspekty bierzemy pod uwagę w ustalaniu hierarchii? Czy jest to forma zaprezentowana w ostatnim meczu? Bo gdyby tak było, to Wojtka w ogóle nie należałoby powoływać. Pierwsza bramka, którą puścił, to cyrk na kołach - grzmiał w rozmowie z twórcami kanału "Cioną po oczach".
Przypomnijmy: Ojciec Wojciecha Szczęsnego MIAŻDŻY grę syna: "TO CYRK". Zastanawia się nad sensem powoływania go do reprezentacji!
Ojciec Wojciecha Szczęsnego nadal nie ma kontaktu z synem. Nagle zmienił ton
Nie trzeba zatem tłumaczyć, że ojciec i syn raczej nie są zainteresowani ewentualnym pojednaniem. W 2017 roku Maciej Szczęsny mówił zresztą w rozmowie ze "Sportowymi Faktami", że nie wie, co słychać u Wojtka i "przestał tęsknić za tą wiedzą". Wygląda na to, że dziś, na kilka lat po tych słowach, nagle zmienił zdanie. Teraz w wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego" wyraźnie ubolewa nad sprawą.
Odczuwam smutek, rozgoryczenie. Nie jest tajemnicą, że od wielu lat nie mam kontaktu z synem - mówi. Urwał go z dnia na dzień i to zawsze boli i jest przykre. I będzie, dopóki tego kontaktu nie będę miał, a to może być do końca życia mojego lub jego.
Zobacz też: Ojciec Szczęsnego o Wojtku: "Nie wiem, co u niego słychać. Zupełnie przestałem tęsknić za tą wiedzą"
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jednocześnie wrócił pamięcią do momentu, gdy ich kontakt definitywnie się urwał. Co ciekawe, między wersami wspomniał także o Marinie Łuczenko.
Rozmawialiśmy po każdym jego meczu. Rok 2013, była środa wieczór, jak zadzwonił do mnie i zaprosił do Londynu na sobotnie spotkanie w Premier League i wtorkowe w Lidze Mistrzów. Przed tą rozmową przeżyłem dwa tygodnie wielkiego, absurdalnego stresu. Zaproponowałem mu, że wrócę dopiero w czwartek, żebyśmy w środę mieli czas pogadać. Potrzebowałem tego. "Jasne tato, nie ma problemu. Jutro wyślę ci wszystkie szczegóły, numer lotu, napiszę, kto po ciebie przyjedzie na lotnisko". Rozmawialiśmy przez godzinę. W końcu Wojtek zakończył słowami: "Przepraszam cię tato, ale dwa dni temu wprowadziła się do mnie Marina, ona wcześnie chodzi spać i cały czas mnie woła, żebym przyszedł. Pogadamy, jak się zobaczymy" - relacjonuje.
Jak twierdzi, czekał na wiadomość od syna, ale już się nie doczekał. Po późniejszej serii publicznych wypowiedzi, w których bezlitośnie oceniał umiejętności Wojtka i drwił z jego medialnego związku, uznał nawet za dobry pomysł, żeby zaprosić go na swój ślub. Tak najwyraźniej chciał wyciągnąć do niego rękę, ale - tu zaskoczenie - również bez efektu.
Kamień w wodę. Wysyłałem do niego maile, SMS-y, na nic nie odpowiedział. Gdy 24 czerwca żeniłem się z Dośką, to mimo że tak długo się nie odzywał, dostał od nas odręcznie napisane, bardzo długie zaproszenie. Kompletnie je zignorował - skwitował gorzko.