Na półkach sklepów spożywczych pojawiły się niedawno kolorowe tubki przypominające na pierwszy rzut oka musy owocowe, które wielu rodziców regularnie kupuje z myślą o swoich pociechach. Projekt graficzny tychże saszetek miał odwrócić uwagę od ich prawdziwej zawartości. W rzeczywistości wielobarwne opakowania zawierały napoje alkoholowe o różnych smakach.
Wokół tzw. alkotubek pojawiło się mnóstwo głosów oburzenia, również ze strony najważniejszych osób w państwie, które poruszyły temat szkodliwych praktyk konsumenckich, pokazujących zwłaszcza nieletnim, że napoje procentowe można nabywać w dobrze znanej im postaci. Marszałek Sejmu Szymon Hołownia wprost nazwał takie działania "złem w czystej postaci", natomiast premier Donald Tusk zapowiedział walkę z procederem, finalnie doprowadzając do wycofania ze sprzedaży saszetek z wódką i likierem. Pomimo zwalczenia tego procederu, w mediach wciąż trwa żywa dyskusja na temat rozpijania dzieci.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Olga Frycz stanowczo potępia napoje udające alkohol
Wielu z nas pamięta ze swojego dzieciństwa przyjęcia urodzinowe w gronie rówieśników, których nieodłącznym elementem był widoczny na stole szampan Piccolo imitujący prawdziwy trunek. W rzeczywistości wewnątrz oklejonych kolorowymi etykietami butelek znajduje się napój gazowany w różnych wariantach smakowych. Nabywający go rodzice prawdopodobnie nie zwracają uwagi na kreowanie nowych konsumentów alkoholu.
Na ten istotny problem zwróciła uwagę Olga Frycz. Aktorka, która sama przed laty przyznała się do nadużywania alkoholu w przeszłości, jest wyjątkowo wyczulona na tego typu sztuczki marketingowe. Poruszyła ten temat w mediach społecznościowych, udostępniając na InstaStory wpis Modnego Taty wyrażający oburzenie popularnością bezalkoholowego szampana, który "nagminnie pojawia się na stołach naszych najmłodszych".
Mama dwóch córek poszła o krok dalej, sugerując dalsze próby żerowania na naiwności klientów sklepów z wykorzystaniem innych używek.
Można też, proponuję, zrobić kreskę z cukru pudru do wciągnięcia na kinderbalu. Tak "na niby" - napisała z przekąsem Olga Frycz.
Ma rację?