W niedzielę światło dzienne ujrzał wywiad Żurnalisty z Olgą Frycz. W trwającej ponad półtorej godziny szczerej rozmowie aktorka podzieliła się ze światem kilkoma intymnymi wyznaniami dotyczącymi m.in. jej życia uczuciowego. 36-latka powróciła na przykład pamięcią do głośnego romansu z Jackiem Borcuchem, który lata temu porzucił dla niej ówczesną żonę. Celebrytka otwarcie przyznała, że związek z zajętym mężczyzną był błędem i drugi raz nie zaangażowałaby się w podobną relację.
Olga Frycz o miłości. Ma nietypowy pomysł na związek
W dalszej części rozmowy Żurnalista zapytał swoją rozmówczynię, czy od czasu związku z Borcuchem zmieniła się jej interpretacja miłości. W odpowiedzi Olga Frycz zdradziła, że niegdyś była przekonana, iż "wielka miłość zawsze boli", a nieszczęścia czy "huragany" są jej nieodłącznymi elementami. Z czasem aktorka zdała sobie jednak sprawę, że podobne doświadczenia nie są jej potrzebne do szczęścia. Jak zdradziła, wspomniane wnioski po raz pierwszy pojawiły się u niej po narodzinach pierwszego dziecka i wróciły, gdy wydała na świat drugą pociechę.
Ja wolę mieć spokój. Ja zrezygnuję z tej miłości, byleby tylko mieć spokój - wyznała.
Goszcząc w podcaście Żurnalisty, Frycz podzieliła się także ze światem dość nietypową wizją związku, nieco odmienną od tradycyjnego postrzegania relacji. Pomysł aktorki zakłada bowiem, że będąc razem, partnerzy mieszkają oddzielnie i każde z nich zachowuje tym samym indywidualną przestrzeń.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ja mam taki swój pomysł na związek (...). Żebyśmy się wszyscy kochali, ale żebyśmy razem nie mieszkali. Żeby każdy miał swoją przestrzeń, żeby każdy miał swoje mieszkanie, żeby wychodzić na randki, spędzać razem czas, nocowanki, ale żeby każdy miał swoją przestrzeń, do której może wrócić - stwierdziła.
Olga Frycz o relacjach z ojcem pierwszego dziecka i wspólnym wychowaniu córki. "Zaczęłam mieć ogromne poczucie winy"
W rozmowie Olga Frycz opowiedziała także nieco o relacjach z ojcem starszej córki, Grzegorzem Sobieszkiem. Aktorka podkreśliła, że w przypadku jej rozstania z byłym partnerem "nikt nie zrobił sobie krzywdy", a ich drogi rozeszły się w atmosferze wzajemnego szacunku i sympatii. Jak stwierdziła, towarzyszyła im także pewna "mądrość", przekonanie, że muszą dołożyć wszelkich starań, by ich córce żyło się jak najlepiej. Przyjacielskie relacje między nimi po rozstaniu znacznie ułatwiły wychowanie wspólnej pociechy.
(...) U nas ta opieka naprzemienna bardzo się szybko pojawiła i zaczęła dobrze funkcjonować, ale teraz już wiem, że wtedy wydawało mi się to bardzo proste (...) - wyznała.
Jak wyjaśniła Frycz, niegdyś była przekonana, że wraz z partnerem rozstali się w takim momencie, że fakt posiadania dwóch domów będzie dla jej córki całkowicie naturalny. Początkowo podobny model rodzicielstwa był dla aktorki dość prosty - przez tydzień poświęcała całą uwagę i energię dziecku, w kolejnym zaś miała czas dla siebie. Jak jednak przyznała, z wiekiem jej pociecha zaczęła zadawać coraz więcej pytań. Frycz wyznała, iż z czasem jej córka zaczęła dostrzegać, że nie wychowuje się w tradycyjnej rodzinie, co z kolei wpędziło celebrytkę w poczucie winy. Aktorka podkreśliła, że związek z tatą Helenki to dla niej zamknięty rozdział, jak jednak wyznała, gdyby wcześniej była świadoma pewnych rzeczy, być może mocniej walczyłaby o ratowanie ich relacji.
Okazuje się, że świat, w jakim my żyjemy, jakoś od góry nam daje takie modele i ona wie, że to nie powinno tak funkcjonować, że mama i tata nie mieszkają razem i ona ma dwa domy. Jak ona skapnęła się, że nie jest to do końca naturalne, to ja zaczęłam mieć ogromne poczucie winy. Wiesz, to nie jest tak, że ja bym wróciła do Grzegorza, to jest temat zamknięty. Tylko sobie myślę, że gdybym wiedziała wtedy, to co wiem teraz, to może bym bardziej zawalczyła o to, żeby tę rodzinę ratować - zdradziła u Żurnalisty.
Zobacz również: Tak wygląda apartament Olgi Frycz. Możecie tam zamieszkać za jedyne... DWA MILIONY ZŁOTYCH! Luksusowo? (ZDJĘCIA)