Olga Frycz należy do grona bardziej charyzmatycznych aktorek w Polsce. W ostatnim czasie więcej mówi się jednak na temat jej macierzyństwa niż zawodowych projektów. Gwiazda wywołała sporo szumu, gdy jeszcze podczas ciąży ogłosiła, że będzie wychowywać drugą córkę samodzielnie. Aktorka udzieliła ostatnio wywiadu skompromitowanemu Żurnaliście, który nakłonił ją do niezwykle szczerych wyznań. Frycz rozmawiała z nim m.in. na temat romansu z żonatym reżyserem, Jackiem Boruchem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Olga Frycz o uzależnieniu od alkoholu
Zawirowania miłosne nie były jednak jedynym poważnym tematem, który Olga Frycz poruszyła w najnowszym wywiadzie. Żurnalista podjął także temat uzależnień. Aktorka wprost wyznała, że nigdy nie ciągnęło ją do narkotyków, lecz jeszcze dekadę temu miała spory problem z nadużywaniem alkoholu.
Ja piłam bardzo dużo alkoholu. W alkohol, w narkotyki nigdy nie uciekałam. Alkohol był takim moim partnerem życiowym przez jakiś tam czas i to było takie mroczne. W Warszawie mieszkałam, miałam z 26 lat, byłam młodą dziewczyną. Pierwszy raz to mówię. Alkohol całkowicie odebrał mi poczucie własnej wartości, ja byłam totalnie niestabilna emocjonalnie, tłamszona, przyodziewałam maskę takiej wiesz: "Co mi będziesz tutaj" - tłumaczyła Olga.
Olga Frycz otwiera się na temat uzależnienia. Szczere wyznanie aktorki
Kontynuując szczerą rozmowę, aktorka przyznała, że dziś uważa alkohol za największe zło. Zdradziła także, jak wyglądało jej uzależnienie. Okazuje się, że napoje wysokoprocentowe wcale nie kojarzyły jej się z imprezami i celebracją.
Ja piłam sama, to nie było tak, że chodziłam na imprezy. Ja w ogóle teraz nie piję alkoholu, w ogóle. Uważam, że alkohol jest najgorszą trucizną na świecie i to jest trucizna, która zatruwa całe rodziny. W każdym razie dla mnie alkohol nigdy nie kojarzył się z celebracją. Ja nigdy nie miałam czegoś takiego, że idę na kolację i "o, będziemy pić dobre wino" albo "chodźmy na imprezę, napijemy się pysznego drinka". Dla mnie alkohol zawsze kojarzył się z tym, żeby się upić. Żeby się upić, zasnąć, zapomnieć i obudzić się rano, elegancko ubrać się, przeżywać kolejny dzień i to samo - wyznała aktorka.
Olga Frycz zdradziła też Żurnaliście, w którym momencie przezwyciężyła walkę z nałogiem. Na prostą wyszła dopiero kilka lat temu, gdy starała się o dziecko. Jej starsza córka Helena urodziła się w 2018 roku.
Zachodziłam w ciążę, nie piłam już wtedy alkoholu, bo planowaliśmy dziecko, więc wiadomo, że papierosów nie paliłam i alkoholu nie piłam. Ten alkohol znikał z mojego życia, to nie jest tak, że ja go grubą krechą. On znikał, znikał i nagle okazało się, że on mi jest do niczego niepotrzebny. Mi się alkohol po prostu kojarzy z mrokiem, a nie z celebracją. A, że teraz jest wszystko dobrze w moim życiu, to ten alkohol nie jest mi potrzebny - podsumowała Frycz.