Jakiś czas temu Olga Frycz zdecydowała się na poprawę wyglądu piersi za pomocą kwasu L-polimlekowego, który stymuluje produkcję kolagenu. Zabieg miał na celu ujędrnienie skóry, jednak nie wszystko poszło po jej myśli. Jeszcze w drugiej połowie lutego córka Jana Frycza prosiła obserwujących o radę.
Hej, dziewczyny, czy któraś z was kiedyś zdecydowała się na modelowanie piersi kwasem polimlekowym? I czy któraś z was z tego powodu ma w c**j problemów? Szukam specjalistów i pomocy. Proszę, napiszcie mi wiadomość - pisała na InstaStories.
Przypomnijmy: Olga Frycz zwraca się do internautek z pytaniem w sprawie biustu. "Szukam specjalistów i pomocy"
Olga Frycz poprawiła biust i żałuje: "Skończyło się na biopsji"
Aktorka gościła na kanapie w "Dzień Dobry TVN", co odnotowano także na tiktokowym profilu programu. W śniadaniówce wyznała, że podczas rutynowego badania USG wykryto nieprawidłowości, a radiolog nie była w stanie określić, czy zmiany są wynikiem zabiegu, czy mają inny charakter. Diagnostyka była bowiem utrudniona.
Poszłam na USG, robię je profilaktycznie dwa razy w roku, i radiolog powiedziała, że widzi jakieś nieprawidłowości. Zapytała mnie, czy robiłam sobie jakieś zabiegi. Powiedziałam, że tak, że ten kwas L-polimlekowy. Ona nie była w stanie stwierdzić, czy to są jakieś pozostałości po tym kwasie, czy to są jakieś sprawy nowotworowe - wspomina.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Aktorka musiała poddać się dodatkowym badaniom, w tym rezonansowi magnetycznemu z kontrastem oraz biopsji, co przysporzyło jej wiele stresu. Teraz mówi wprost, że żałuje decyzji o zabiegu.
Potem musiałam zrobić sobie rezonans z kontrastem, skończyło się na biopsji. Bardzo dużo stresu mnie to kosztowało. Mogę powiedzieć, że żałuję, że to sobie zrobiłam - podsumowała.
Dr Marcin Ambroziak, dermatolog, wyjaśnił, że kwas L-polimlekowy silnie stymuluje produkcję kolagenu i dzięki temu jest skuteczny w procesie ujędrniania danego miejsca, ale rzeczywiście może komplikować diagnostykę.