Oliwia Bieniuk już od jakiegoś czas zapowiadała, że chce wiązać swoją przyszłość z show biznesem. Córka Anny Przybylskiej i Jarosława Bieniuka konsekwentnie dąży do tego, by podążać śladami mamy. 17-latka regularnie bierze udział w sesjach zdjęciowych, a niedawno miała okazję sprawdzić się w roli aktorki.
Ostatnio Oliwka, jak na celebrytkę z prawdziwego zdarzenia przystało, udzieliła wywiadu dla kolorowego magazynu. Duża część jej rozmowy z dziennikarką Vivy siłą rzeczy poświęcona była jej zmarłej przed laty rodzicielce. Najstarsza pociecha aktorki i piłkarza zdradziła między innymi, że planuje pójść do szkoły teatralnej oraz że stale zastanawia się, czy mama byłaby z niej zadowolona.
Choć mogłoby się wydawać, że śmierć mamy sprawiła, że Oliwia dojrzała znacznie wcześniej niż jej rówieśnicy, nic bardziej mylnego.
Jednak było trochę inaczej. Kiedy mama umarła, wchodziłam w najtrudniejszy okres dojrzewania i ono się trochę zatrzymało. Teraz czuję, że dorastałam wolniej niż reszta moich rówieśników. Oni mieli już inne problemy niż moje, a ja czułam się ciągle dzieckiem - tłumaczy Bieniuk i wyznaje, że czuła się w tamtym czasie wyjątkowo samotna:
Chociaż miałam przy sobie bliskich ludzi: ojca, babcię, braci... Ale kończyłam wtedy szóstą klasę i miałam iść do gimnazjum, a nie czułam się jeszcze całkiem gotowa.
Na łamach dwutygodnika 17-latka wspomniała także dzień, w którym odeszła Anna Przybylska:
Nigdy nie zapomnę dnia śmierci mamy. Byliśmy wtedy u babci Lidzi, mamy mojego taty. Spodziewałam się tego, co się stanie. Tamtego dnia nie odbierałam telefonu, bo nie chciałam usłyszeć tej wiadomości. W końcu przyszedł tata z towarzyszącym mu psychologiem, który miał mu pomóc w przekazaniu tej informacji dzieciom - wraca pamięcią do 2014 roku.
Celebrytka podzieliła się także wskazówkami, które zostawiła jej mama:
Zawsze powtarzała, że mam być mądra i rozsądna. I żebym nie ulegała porywom chwili i nie podejmowała pochopnie decyzji. Tak zresztą cały czas mnie wychowywała - wyznaje i dodaje z żalem:
Ale nie zostawiła mi żadnego pamiętnika czy dziennika. Szkoda. Jedyne, co mi po niej zostało, to szkatułka z biżuterią, którą czasem przeglądam, jak mi smutno. Oglądam też filmy, w których grała. "Ciemną stronę Wenus" dwa razy. I oczywiście jej ostatni film "Bilet na Księżyc".