5 grudnia minęło osiem lat od śmierci jednej z najsłynniejszych polskich gwiazd muzyki, Violetty Villas. Sprawa zgonu diwy od samego początku budziła wiele kontrowersji. W toku postępowania ustalono, że gwiazda umierała długo i w męczarniach, do czego miała się przyczynić jej długoletnia "opiekunka", Elżbieta B.
Tym, co przed laty wstrząsnęło opinią publiczną, była sekcja zwłok, w wyniku której ustalono, że w chwili śmierci 73-latka miała złamane żebra, mostek i szyjkę kości udowej z przemieszczeniem. Oprócz tego wokalistka była kompletnie odwodniona i cierpiała na miażdżycę oraz marskość wątroby. Na jej ciele wykryto też odleżyny, a na płacie potylicznym prawej półkuli mózgu - dużą jamę udarową.
W czerwcu w kłodzkim sądzie ostatecznie zapadł wyrok uznający "opiekunkę" schorowanej gwiazdy winną znęcania się nad podopieczną, skazując kobietę na 1,5 roku bezwzględnego więzienia. W uzasadnieniu napisano, że Elżbieta B. zmuszała Villas do picia alkoholu, głodziła ją, zamykała w zimnym pokoju i wpędzała w manię prześladowczą.
Zobacz: Opiekunka Violetty Villas TRAFI DO WIĘZIENIA! Sąd podtrzymał wyrok za znęcanie się nad piosenkarką**
Okazuje się, że Elżbieta B. po raz kolejny nie stawiła się w więzieniu (termin ustalono na 23 grudnia), w związku z czym kobieta zostanie doprowadzona tam przymusowo przez policję. Analogiczna sytuacja miała miejsce w listopadzie 2014 roku, gdy za nieudzielenie pomocy umierającej sąd skazał Elżbietę B. na dziesięć miesięcy więzienia, a ta przez kilka tygodni ukrywała się przed wymiarem sprawiedliwości na głównej ulicy Lewina Kłodzkiego.