W poniedziałek w Teatrze Polskim po raz 25. rozdano Orły, czyli nagrody uważane za "polskie Oscary". I w tym roku dopisała śmietanka polskiego przemysłu filmowego, licznie przybywając na czerwony dywan.
Poprowadzenie prestiżowej gali raz jeszcze powierzono Maciejowi Stuhrowi. Przypomnijmy, że ojciec aktora kilka dni temu został uznany za winnego spowodowania wypadku pod wpływem alkoholu, za co otrzymał karę grzywny w wysokości 200 stawek dziennych. Ku powszechnemu zdziwieniu, zamiast nabierać wody w usta, Maciek postanowił żartobliwie odnieść się do skandalu ze sceny...
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Znam aktora, który znakomicie podłożył kiedyś głos pod osiołka - mówił. Państwo się domyślają, o kim mowa. Można powiedzieć: najsłynniejsze 07 w historii polskiego kina od czasów porucznika Borewicza. Któż z was nie chciałby zagłosować na niego w kategorii osioł roku.
Prowadzący galę narzekał też, że w dzisiejszych czasach "cancel culture" zawód konferansjera jest niełatwy, ponieważ nie można już z niczego żartować.
U nas wszyscy obrażają się za byle gówno. Dziś 'Seksmisja' by nie przeszła, bo seksizm, 'Jak rozpętałem drugą wojnę światową' - bo rasizm, 'Sami swoi' - bo ksenofobia, "Młode wilki', bo... Jakimowicz - kpił Stuhr.
Maciej dodał też z nutką autoironii, że jego występ na scenie charakteryzuje się "polityczną powściągliwością": Tyle razy wspomniałem o osłach, ani razu nie wymieniając nazwiska posła Kowalskiego - żartował.
Wyszło zabawnie?