Przed dwoma laty Kinga Rusin zasłynęła swoją relacją z pooscarowego after party, podczas którego udało jej się poznać z Adele, Beyonce i Leonardo DiCaprio. W tym roku popularna polska dziennikarka zrezygnowała jednak z wizyty w Hollywood. W instagramowym wpisie opublikowanym w poniedziałkowy poranek Kinga nie kryje oburzenia faktem, że gala rozdania złotych statuetek w ogóle się odbyła.
Przypomnijmy: Oscary 2020. Zadowolona Kinga Rusin pozuje z Adele i wspomina after party: "Beyonce powiedziała mi, że ją przyćmiłam"
Kinga początkowo przystąpiła do sporządzenia podsumowania z wieczoru. W relacji brakowało jednak typowego dla tego typu eventów entuzjazmu. Zdaniem dziennikarki nawet te najgłośniejsze wydarzenia ostatniej nocy nie są istotne w obliczu sytuacji panującej w Europie.
Oscary rozdane. Wygrał film "Coda". Will Smith uderzył w twarz Chrisa Rocka. Później odebrał Oscara za główną rolę w filmie "King Richard". Na czerwonym dywanie były tym razem i krótkie spodenki i brokatowy smoking założony na gołą klatę. Ale jakoś ma to wszystko teraz naprawdę drugorzędne znaczenie.
Zdaniem Rusin organizatorzy powinni byli odwołać imprezę, albo przynajmniej urządzić ją w sposób mniej rozrywkowy. Wszystko po to, aby okazać wsparcie broniącym swego państwa obywatelom Ukrainy.
Uroczystość rozdania Oscarów mogła mieć w tym roku skromniejszy charakter albo powinna była zostać w ogóle odwołana - w ramach solidarności z walczącą Ukrainą. Zwycięzców można było ogłosić online. To byłby piękny, mocny gest. Tak myślę, tak czuję. Najwyraźniej Akademia Filmowa miała inne zdanie, no i dobrze opłaconą umowę na transmisję… - czytamy na profilu Kingi.