Marina Łuczenko przechodzi ostatnio trudne chwile. Jakiś czas temu celebrytka nieoczekiwanie zniknęła z mediów społecznościowych, a później odmówiła wyjaśnienia obserwującym swojej nieobecności. Stwierdziła wtedy, że nie chce nikogo obarczać swoimi problemami i nie zależy jej na tym, aby wywoływać w kimkolwiek współczucie.
Faktem jest jednak, że zły nastrój Mariny Łuczenko trwa już podejrzanie długo. Na początku listopada publikowaliśmy zdjęcia roztrzęsionej celebrytki, która płacze na ulicy i nerwowo zaciąga się dymem tytoniowym. W końcu okazało się, że Marina przechodzi ostatnio dość skomplikowany czas, a jej management sugeruje problemy z kwestiami rodzinnymi.
Wygląda na to, że w baśniowym świecie wokalistki nadal nie zapanował spokój, o czym może świadczyć opublikowane przez nią zdjęcie. Widzimy na nim, jak osowiała celebrytka błądzi myślami na pokładzie prywatnego samolotu. Autorem przygnębiającej fotografii miał być sam Wojciech Szczęsny, a Marina nie wystosowała tym razem do fanów żadnych słów poza tymi zawartymi w hasztagach (#skandal #odbijam).
Nieprzepadająca za wzbudzaniem współczucia celebrytka mogła oczywiście liczyć na wiele słów wsparcia od swoich obserwujących, jednak pojawiło się też kilka dość krytycznych komentarzy. Fani bowiem uważają, że prezentowanie smutnej miny w prywatnym odrzutowcu jest dość osobliwym pomysłem.
"Jak ryczeć, to tylko w prywatnym jumbo jecie! To rozumiem! Kocham ten blichtr", "Jak to mówią? Lepiej płakać w Lamborghini niż cieszyć się pod mostem", "Dziewczyno, masz wszystko, a siedzisz naburmuszona albo ryczysz o pierdy, doceniaj swoje życie bardziej!" - krytykowały internautki.
Tym razem celebrytka postanowiła nie przemawiać do krytyków i po prostu zignorowała kąśliwe komentarze. Być może Marina chce w ten sposób zacząć promocję jakiegoś swojego nowego singla...
Też się zastanawiacie, co jej leży na wątrobie?