Trwa ładowanie...
Przejdź na
Piotr Grabarczyk "Grabari"
Piotr Grabarczyk "Grabari"
|
aktualizacja

Ostatni dzień Top of the Top Sopot Festival: Zirytowana Bartosiewicz, wulgaryzmy na scenie, wpadki techniczne i łzy wzruszenia (RELACJA)

793
Podziel się:

TVN-owski festiwal w Sopocie Top of the Top nieoczekiwanie wywołał sporo emocji i to raczej mało pozytywnych - kłopoty techniczne, wpadki na wizji i niemiłosierne fałsze sprawiły, że telewidzowie nie zostawili na imprezie suchej nitki. Ostatni dzień koncertów miał jednak udowodnić, że Sopot nadal jest stolicą polskiej muzyki, a z pomocą miały tym razem przyjść legendy polskiej sceny muzycznej. Czy tak się faktycznie stało i tym razem obyło się bez blamażu?

Ostatni dzień Top of the Top Sopot Festival: Zirytowana Bartosiewicz, wulgaryzmy na scenie, wpadki techniczne i łzy wzruszenia (RELACJA)
Ostatni dzień Top of the Top Sopot Festival (AKPA)

Czwarty dzień sopockiego festiwalu rozpoczął się od występu nietypowego kwartetu w składzie Natalia Nykiel, Ania Karwan, Natalia Przybysz i Bovska. Kto jednak spodziewał się girlsbandowej oprawy, został zaskoczony, bowiem elegancko ubrane wokalistki wykonały wzniośle utwór "Tych lat nie odda nikt", udowadniając tym samym, że da się nie fałszować, co w poprzednich dniach przychodziło niektórym z dużym trudem. Elegancki ton podtrzymał również Wojciech Gąsowski, wykonując niezapomniany przebój "Gdzie się podziały tamte prywatki" z 1989, który z pewnością wzbudził wśród publiczności stare i znane nam wspomnienie, że kiedyś to było...

Legendy polskiej piosenki w Sopocie

Organizatorzy postanowili jednak zderzyć klasykę z teraźniejszością i mogliśmy podziwiać duety ponad pokoleniowymi podziałami. W zielonym scenicznym anturażu wystąpiły razem Halina Frąckowiak i wspomniana już tutaj Natalia Nykiel. Młoda wokalistka oddała hołd legendzie polskiej muzyki i obie panie wykonały razem "Bądź gotowy dziś do drogi", co trzeba przyznać, było dość wzruszającym momentem. Frąckowiak miała również okazję przypomnieć widzom swój ponadczasowy utwór "Papierowy księżyc", ale niestety, po raz kolejny dały o sobie znać kłopoty techniczne, bo nie dało się ukryć, że piosenkarka ma problemy z odsłuchem i w efekcie jest często pod dźwiękiem. Coś nam mówi, że największe nazwiska rodzimej sceny powinny występować w nieco bardziej dopracowanych warunkach…

Nostalgiczny klimat podtrzymał Andrzej Dąbrowski, zdobywając serca publiczności nie tylko swoją gustowną różową koszulą, ale i pełnym energii wykonaniem "Do zakochania jeden krok". Wokalista po występie podziękował fanom i wyraził wdzięczność, że utwór ten, pomimo ponad 50 lat na liczniku, wciąż podbija serca słuchaczy. Tuż po nim uwagę widzów przejęła Krystyna Prońko, która dzięki specyficznemu, ktoś mógłby powiedzieć agresywnemu stylowi występowania, sprawiła, że widzowie "jedli jej z ręki". "Jesteś lekiem na całe zło" to jedna z tych piosenek, które wzruszą nawet najtwardszych malkontentów, nie dziwi zatem, że Prońko nagrodzono owacjami na stojąco.

Po mocno emocjonalnym występie Krystyny Prońko, przyszedł czas na kolejny międzypokoleniowy duet. Tym razem byli to Andrzej Rybiński i Bovska z utworem "Nie liczę godzin i lat". Para nie miała może najłatwiejszego zadania, aby podtrzymać zainteresowanie publiczności po popisach Prońko, ale poradziła sobie z nim… śpiewająco. Okazali się jednak tylko albo aż przystawką przed fenomenalną Alicją Majewską, która bez wątpienia skradła show. Piosenkarka zaprosiła też do duetu Igora Herbuta przy coverze "Lubię wracać tam gdzie byłem" nieodżałowanego Zbigniewa Wodeckiego. "To prawdziwy zaszczyt" - skomentował swój występ z ikoniczną wokalistką lider LemON.

Ktoś mógłby powiedzieć, że wejść na scenę po tak fenomenalnej Majewskiej to bycie kamikadze, a przypadło to w udziale Ani Karwan, która dodatkowo musiała się zmierzyć z ponadczasowym hitem Zdzisławy Sośnickiej "Aleją gwiazd". Zapowiedziana przez legendarną wokalistkę Karwan nie ukrywała wzruszenia i choć słuchacze kojarzą ją raczej z prostych i radiowych ballad, tutaj mogła w końcu pokazać pełnię swoich wokalnych możliwości i bez wątpienia dała najlepszy występ wieczoru, jeśli chodzi o młodsze pokolenie gwiazd rodzimej branży muzycznej.

Wzruszeń nie zabrakło również przy okazji pojawienia się na scenie Ewy Bem. Ukochana przez Polaków wokalistka, zmagająca się w ostatnich latach z problemami ze zdrowiem i rodzinnymi tragediami, nie ukrywała swojej radości, a głośne owacje publiczności doprowadziły ją do łez: "Moi kochani, nie udało mi się rok temu dojechać do Sopotu i spotkać się z wami. Okropna choroba zatrzymała mnie w biegu, ale dwie moje znakomite koleżanki, Ania Karwan i Małgosia Ostrowska, dźwignęły ciężar zaśpiewania tych piosenek. Dziś spróbuję im dorównać. Dziękuję, że na mnie czekaliście. Oto jestem" - mówiła wzruszona przed zaśpiewaniem "Wszystko mi mówi, że mnie ktoś pokochał". A nam wszystko mówi, że potrzebujemy jeszcze więcej Ewy Bem na polskich festiwalach…

To jednak nie był koniec łez. Prowadząca festiwal, Paulina Krupińska, poinformowała publiczność, że jedną z gwiazd imprezy miał być Tadeusz Woźniak. Wokalista i kompozytor cieszył się na swój występ i miał być nim bardzo podekscytowany, niestety w lipcu zmarł. Organizatorzy postanowili oddać mu hołd i na scenie pojawili się wszyscy dotychczasowi wykonawcy i żona Woźniaka, Jolanta Majchrzak, aby odśpiewać jego przebój "Zegarmistrz światła". Opera Leśna rozświetliła się tysiącami telefonów, a w oczach występujących artystek dało się dostrzec zadumę i łzy.

Nieco grobowo, jak na ironię, rozpoczął się występ Haliny Mlynkovej, która spowita w czerni odśpiewała "Nic nie może wiecznie trwać" Anny Jantar. Szczęśliwie, muzycy i sama piosenkarka szybko wrócili do nieco żywszej i bliższej oryginału aranżacji utworu. "Pamiętajcie, miłość jest najważniejsza" - wykrzyczała do publiczności dwukrotnie rozwiedziona gwiazda, aktualnie szczęśliwie zakochana. Do trzech razy sztuka?

Wpadki techniczne podczas występu Edyty Bartosiewicz

"Rozwodem" pewnie zakończy się też relacja Edyty Bartosiewicz i ekipy technicznej pracującej przy TVN-owskim festiwalu, która niemal zrujnowała szumnie zapowiadany i długo oczekiwany recital piosenkarki. Bartosiewicz, latami nieobecna na rodzimych scenach, świętowała 30-lecie albumu "Sen", ale wszystko popsuła prawdziwa plaga kłopotów z odsłuchem, a te zaczęły się zanim jeszcze zdążyła zaśpiewać pierwsze nuty jednego ze swoich hitów. "Proszę ciszej odsłuch" było wypowiadane przez nią z taką częstotliwością, że ktoś mógł odnieść wrażenie, że to tytuł jednej z piosenek.

Gwiazda odniosła się również do tego, że notorycznie zdarza się jej znikać z muzycznej mapy i to na długie lata. "Ale ten czas szybko biegnie… Czasami próbowałam go powstrzymać i odwrócić, ale to się nie udaje. Nastąpiła u mnie długa przerwa, ale nie będziemy wchodzić w szczegóły. Ważne, że jesteście dziś tutaj ze mną" - mówiła do zgromadzonych w Operze Leśnej fanów.

Pomimo irytujących problemów technicznych, Bartosiewicz nie dała się wytrącić z równowagi i sumiennie wykonała swoje największe przeboje z "Jenny" na czele, przypominając wszystkim, że "kiedyś" i w komercyjnej polskiej muzyce było miejsce na chwytliwe melodie i teksty, które nie raziły intelektualną płycizną. Miejmy nadzieję, że młode pokolenie wykonawców siedziało z notesami przed telewizorami i skrzętnie notowało.

Raperzy na Top of the Top Festival w Sopocie

Trzecią i ostatnią częścią sopockiego festiwalu był koncert legend hip-hopu, wspomaganych przez popularnych wokalistów i wokalistki. Trzeba powiedzieć, że obecność rapowych znakomitości dodała imprezie nieco pieprzu, a cukierkowa oprawa i brokat musiał ustąpić miejsca wulgaryzmom, tak przecież obecnym w hip-hopowych tekstach. "Normalnie o tej porze w Sopocie nie dzieją się takie rzeczy" - skomentowała występ Kaliber 44 i Igora Herbuta prowadząca Mery Spolsky, która kilkanaście minut później wykazała się również wokalnie obok Bisza. Nie było to jedyne zaskoczenie - z Hemp Gru pojawiła się powracająca do mainstreamu Sarsa, a swoim imponującym wokalem Fenomen wspomagała Ania Karwan. Widzowie mogli podziwiać też występ m.in. Małgorzaty Ostrowskiej i O.S.T.R., który podkreślił, że rzadko pojawia się na tego typu eventach, ale zrobił to dla swojej ukochanej mamy. Koncert zwieńczyła legendarna formacja Paktofonika.

Pomimo zdecydowanego falstartu i zarzutów, że TVN zrobił z sopockiego festiwalu "imprezę pracowniczą", służącą jedynie autopromocji zatrudnionych tam celebrytów, ostatni dzień muzycznego święta nim faktycznie był i uratował honor "Top of the Top". Być może organizatorzy wyciągną z tego wnioski i w przyszłym roku zaserwują nam mniej dukającej Agnieszki Woźniak-Starak, pstrokatych kreacji trzecioligowych celebrytek czy pląsającej Magdy Gessler, a więcej dobrej polskiej muzyki, która zasługuje na to, żeby być w centrum takiego wydarzenia.

A Wy jak oceniacie "Top of the Top Sopot Festival 2024"? Oglądaliście z wypiekami na twarzy czy zmienialiście kanał?

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
pudelek.pl
KOMENTARZE
(793)
🔝⭐
TOP WYRÓŻNIONE (tylko zalogowani)
Mania
3 miesiące temu
TVN zszedł na psy to i impreza do bani.Wlasciciele stacji doja ludzi jak tylko się da.Elicie zafundowali igrzyska a robole wykorzystani /co się znali na robocie /odeszli .I taki finał.
Katarzyna
3 miesiące temu
Najgorszy festiwal - bez urazy dla dawnych festiwali w Sopocie - jeśli już - to był to festiwal próżności stacji, która to realizowała
Katarzyna
3 miesiące temu
Edyta Bartosiewicz jest bardzo pokrzywdzona. Naprawdę jest mi Jej żal > wyjście do ludzi po latach i taki stres. Panowie z nagłośnienia albo już " odpoczywali " albo mieli to w dVpie! Szkoda, że tak paskudnie została potraktowana wartościowa artystka...
Waldi
3 miesiące temu
Mówcie co chcecie, ale Edyta Bartosiewicz zaorała cały festiwal swoim występem. Mega, mega .... szacun. I żadne problemy techniczne jej w tym nie przeszkodziły na tyle, aby pokazać, że na tym festiwalu to ona była największym kotem. Pozdrawiam
Gosia
3 miesiące temu
Igor i Alicja zamietli scenę. Im jakoś odsłuch nie przeszkadzał.....zaśpiewali pięknie.
POZOSTAŁE WYRÓŻNIONE
Eccik
3 miesiące temu
To prawda z tym że TVN zrobił sobie impezę pracowniczą. Ja wczoraj byłam zarzenowana . Pląsy Madzi G mną wstrząsły i przełączyłam
Bona
3 miesiące temu
Sopot to była Marka, teraz to lichy Jarmark.
Obserwator
3 miesiące temu
Koszmarny Sopot... dzisiajsze prowadzące najsłabsze ze wszystkich dni....ich dowcipy żałosne.... jakajaca się Paulina....to już nie te same festiwalowe dni co kiedyś....i te kaleczenie aranżacjami przebojów.... po co?????
Gość
3 miesiące temu
Pani Majewska i Igor byli dziś najlepsi.
Lol
3 miesiące temu
Kocham Paktofonike❤️
NAJNOWSZE KOMENTARZE (793)
Maciej
3 miesiące temu
Prosty szklano- neonowy blask oraz wykorzystaniem drzew jako elementów sceneri... Duży niewirtualny napis “Sopot 25”, wyrazista orkiestrowa czołówka np. w aranzacii Maliszewskiego ;) Coś takiego przywrócić i zaprosić chociaż jedną zagraniczną gwiazdę, proszę- chociaż raz! Konkursu również mi brak.
Niki Sander
3 miesiące temu
To nie byl Sopot Festival tylko TVN owska Hucpa
zibi
3 miesiące temu
Sopot to nareszcie nowe rozdanie świetna atmosfera w wolnych mediach, a większość komentarzy nie powinna być publikowana
exx
3 miesiące temu
Damian Michałowski, Jan Pirowski, Marcin Prokop i Dowbor- to nie katastrofa to KATASTROFA
KIT
3 miesiące temu
Śpiewać każdy może ale po co?
ali
3 miesiące temu
Jeszcze przed chwilą wydawało mi się, że Bartosiewicz ma na imię Edyta. A tu czytam, że Zirytowana. Myślenie boli i chcesz się przed tym uchronić?
PatrycJaa
3 miesiące temu
Kicz i żenada więcej słów nie trzeba
Tom
3 miesiące temu
Pani Prońko dziwna fryzura,taki skopek a'la Maryla z którą się podobno nie trawią. Wersja Alei gwiazd bez mocy którą ma ta piosenka. Ale tak tylko potrafi pani Zdzisława.
obserwator
3 miesiące temu
Winę za odsłuch ponosi Pani Edyta. Powinna była włożyć słuchawki do uszu przed wejściem na scenę, a nie tuż przed śpiewaniem i graniem. Zrobiła to zbyt późno. Miała wystarczająco dużo czasu dla skorygowania ustawień, ale stres zrobił swoje.
Ewa
3 miesiące temu
Nie podobał mi się festiwal z żadnej strony.... Aranżacje tragiczne!!!! Dlaczego????
Wioletta
3 miesiące temu
Alicja Majewska nigdy nie zawodzi. Zawsze z klasą, pełna profesjonalizmu, elegancji i wyczuwalnego szacunku do odbiorcy. Jedyna w swoim rodzaju, niepowtarzalna. Razem z Panem Włodzimierzem tworzą od lat idealny duet. Z podziwem i szacunkiem pozdrawiam i życzę dalszych sukcesów.🍀⚘️🍀😘
Gość
3 miesiące temu
Tylko Alicja Majewska,klasa,brawo.
gosc
3 miesiące temu
Sopot to żenada, a szkoda nie można było tego słuchać.
Widzka
3 miesiące temu
Wstyd dla TVN, na siłę pokazywanie jak to wszyscy zatrudnieni w TVN są zaprzyjaźnieni, wszystko wymuszane. Jak TVN chce spotkań pracowniczych to nie musi tego robić na oczach całej Polski. To prowadzenie większości prezenterów skandaliczne, zbyt wyluzowani czasami miałam wrażenie, że są pod wpływem alkoholu czy innych środków. Wstyd jak dyrektor Keli nie umiała przeczytać , że nagrodę bursztynowego słowika wygrał Oskar Cyms, Oskar to nie trudne imię do przeczytania a Panią Dyrektor to przerosło, Ta Woźniak -Starak też tragedia do tego Mery Spolsky jeszcze gorsza tragedia i można było by tak dalej wyliczć. Ogólnie wstyd i żenada z tego co zrobił TVN
...
Następna strona