Wiadomość o śmierci Liama Payne'a, byłego członka One Direction, wstrząsnęła milionami fanów na całym świecie. Brytyjski muzyk zmarł tragicznie 16 października 2024 r. w wieku 31 lat. Do zdarzenia doszło w Buenos Aires, gdzie Payne spadł z balkonu znajdującego się na trzecim piętrze hotelu. Policja określiła incydent jako "podejrzany" i prowadzi dochodzenie w tej sprawie.
Według "The Sun", policja prowadzi obecnie poszukiwania dwóch kobiet, które spędziły z Payne'em wieczór przed tragicznym zdarzeniem. Kobiety te mogą okazać się kluczowymi świadkami w śledztwie. Jak podają media, opuściły one hotel krótko przed incydentem, co sprawia, że były ostatnimi osobami, które miały kontakt z piosenkarzem. Jednocześnie nie ma żadnych dowodów sugerujących, że mogły mieć związek z jego śmiercią.
Według informacji przekazanych dzisiaj przez serwis MailOnline, Liam Payne rozmawiał z jedną z kobiet z hotelu na kilkadziesiąt minut przed swoją śmiercią. W wywiadzie dla serwisu zwróciła ona uwagę na to, że Payne wykazywał "niepokojące i dziwne zachowanie". Muzyk miał rozbić laptop o podłogę oraz złapać młodą kobietę i symulować jej duszenie w hotelowej windzie.
Przyszłam do hotelu, a on czekał przy windzie. Było jasne, że chce, żeby ktoś go rozpoznał. Było w nim coś rozpaczliwego. Kiedy winda przyjechała, nagle powiedział do nas, bez żadnego pytania: "Tak, jestem Liam!", a potem dodał: "Dobra, chodźcie, wsiądźcie ze mną do windy". Zdecydowałam się tego nie robić i czekałam na następną windę, ale kilka innych dziewczyn dołączyło do niego. Nagle złapał dziewczynę, która moim zdaniem mu towarzyszyła, i zaczął udawać, że ją dusi... - relacjonuje kobieta.
Kilka minut później kobieta zauważyła Liama leżącego z laptopem w hotelowym lobby, przeglądającego maile.
Mam niewidomego krewnego i zauważyłam, że z jakiegoś powodu miał w laptopie włączone ustawienia ułatwień dostępu, przez co za każdym razem, gdy poruszał myszką, najeżdżając na coś, maszyna mówiła na głos, gdzie znajduje się kursor. Założyłam, że robił to również dla uwagi. Potem otworzył swoje e-maile i zobaczył jeden, który najwyraźniej go zdenerwował. Nagle wziął komputer, krzyknął "pieprzyć to g**no, kolego!" i zaczął walić komputerem o ziemię. Podeszłam do niego i zapytałam: "Czy wszystko w porządku?". Ale on tylko prychnął. Potem powiedział: "Kiedyś byłem w boysbandzie. Dlatego jestem taki popieprzony" - wyznała.