"Sprawa dla reportera" od lat gości na antenie TVP. Jakiś czas temu media obiegły informacje mówiące, że program może zniknąć z ramówki. Ostatecznie jednak tak się nie stało. Mimo że czasy największej popularności format ten ma dawno za sobą, to wciąż cieszy się niemałym zainteresowaniem. Niewątpliwie duża w tym zasługa gospodyni Elżbiety Jaworowicz.
Zobacz także: Elżbieta Jaworowicz POŻEGNA SIĘ z ciepłą posadą w TVP? Wiadomo, co dalej z jej karierą w telewizji publicznej
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Spięcie w "Sprawie dla reportera". Elżbieta Jaworowicz nie wytrzymała
W jednym z ostatnich odcinków poruszono m.in. sprawę kobiety, która walczy z byłym mężem o prawo do opieki nad dziećmi. W pierwszej części programu pojawił się Krzysztof Rutkowski. Detektyw nie mógł jednak znaleźć wspólnego języka z prowadzącą, która zastanawiała się, w jakim charakterze pojawił się on na miejscu przedstawianych zdarzeń.
My nie legitymowaliśmy się legitymacją Rutkowski Patrol, ale legitymacjami dziennikarzy, którzy byli na miejscu - tłumaczył swój udział.
Jaworowicz nie ukrywała zaskoczenia słowami kontrowersyjnego detektywa.
Pan już jest teraz redaktorem? - zapytała zdziwiona Jaworowicz.
Ja również jestem dziennikarzem śledczym portalu, który znajduje się na terenie Wielkiej Brytanii, Londynu - odpowiedział Rutkowski.
Wprawdzie Rutkowski stwierdził, że nie występuje w imieniu żadnej ze stron, to adwokat Piotr Kaszewiak nie dawał mu wiary i podkreślił, że publikowane przez niego artykuły są jednostronne. Nie da się ukryć, że z minuty na minutę atmosfera w studiu robiła się coraz bardziej napięta. W końcu, gdy Rutkowski kolejny raz wymienił nazwę swojego biura, a innych detektywów określił jako "nieudaczników", Jaworowicz puściły nerwy.
Nie będę brać udziału w reklamie! - wypaliła widocznie zirytowana.
Chcąc zamknąć dyskusję w tej sprawie, Jaworowicz szybko przeszła do kolejnego tematu.
Przesadziła?