Nawet silny hiszpański akcent nie powstrzymał Penelope Cruz przed zrobieniem spektakularnej kariery w Hollywood. Po latach bycia zaszufladkowaną jako "egzotyczna ślicznotka" ambitnej aktorce udało się przekonać filmowców, że ma do zaoferowania znacznie więcej niż tylko zapierającą dech w piersiach urodę. O ogromnym sukcesie 47-latki może świadczyć Oscar za kreację w filmie "Vicky Cristina Barcelona", a także tegoroczna nominacja do pożądanej statuetki za najlepszą rolę pierwszoplanową w obrazie "Matki równoległe" Pablo Almodovara.
Penelope Cruz nie może narzekać na brak propozycji. W tym roku do kin weszły trzy obrazy z jej udziałem, a już niebawem Hiszpanka wejdzie na plan filmu "Enzo Ferrari", opowiadającym o życiu włoskiego kierowcy wyścigowego oraz założyciela kultowej wytwórni samochodów.
Cruz ma teraz pełne ręce roboty. Na wielkim ekranie zadebiutuje wkrótce obraz "Boscy", w którym aktorka pojawiła się obok Antonio Banderasa. Gwiazda jest obecnie pochłonięta promocją obrazu, co przekłada się na spore zapotrzebowanie na spektakularne kreacje. W poniedziałek 47-latka musiała zaliczyć konferencję prasową oraz premierę nowego filmu. Na obu wydarzeniach zaprezentowała dwie różne kreacje z metką Chanel. Najpierw pozowała na ściance we fioletowej sukience legendarnego francuskiego domu mody, do której dobrała czarne sandałki na koturnie. Później przebrała się we wzorzystą, czarno-białą kreację. Zmianie uległa również jej fryzura - styliści "wyczarowali" Penelope gęstą grzywkę.
W którym wydaniu Penelope podoba Wam się bardziej?