Shimon Hayut, podając się w social mediach za Simona Levieva, wyłudził od zakochanych w nim kobiet setki tysięcy euro. Mężczyzna uwodził ofiary na Tinderze i po kilku tygodniach znajomości, pod pretekstem problemów związanych z prowadzeniem biznesu i grożących mu wrogów, prosił zmanipulowane kobiety o pomoc finansową. Zakochane ofiary przelewały Shimonowi dziesiątki tysięcy euro, opłacały jego bilety lotnicze oraz pobyty w luksusowych hotelach.
Szczególną uwagę zwróciliśmy na wyciągi z kart, dzięki którym dokładnie można prześledzić, z jaką częstotliwością podróżował po świecie Hayut. Na ukazanych w filmie Netfliksa dokumentach pojawia się również lot z Warszawy do Amsterdamu. Wszystko wskazuje na to, że oszust gościł w naszym kraju i być może tutaj szukał kolejnej potencjalnej ofiary. Nie jest to jednak jedyny polski akcent w "Oszuście z Tindera".
Pojawiają się również plotki, że oddany ochroniarz "Simona Levieva" jest Polakiem. Nasze przypuszczenia potwierdzają również internauci, którzy na forach komentują całą sprawę. Dopatrzyli się oni polskiego imienia na biletach lotniczych. Barczysty ochroniarz oszusta Peter to tak naprawdę Piotr M.
Zaskoczeni?